Ból jest prawdą
Czwarta nad ranem. Paryż. Tuż po wigilijnym świętowaniu. Młodzieniec zostawia rower po jednej ze stron Place de la République. Migają światła latarni. Pustawo. Wszędzie błoto, bo wokół placu trwają roboty drogowe. Dwie książki pod pachą. Nietzsche i Simon - prezenty "spod choinki". Do odgłosu jednych par męskich butów dołączają drugie. Rzucone z uśmiechem słowa: "Hej! Nie obchodzisz Bożego Narodzenia?" już kilkanaście godzin później zamienią się na wypisane na policyjnym dokumencie: "Doniesienie o popełnieniu przestępstwa".
Na początku sierpnia niedawno powstałe na Saskiej Kępie w Warszawie Wydawnictwo Pauza wydało czwartą książkę. Książkę, którą już na wstępie zdecydowanie rekomenduję do przeczytania. "Historia przemocy" wybiła mnie z codziennego, mechanicznego trybu myślenia o zakupach, praniu i pracy na długie dni, a wierzcie mi, nie zdarza się to zbyt często. Młoda, ale jasno już błyszcząca gwiazda współczesnej literatury francuskiej - Édouard Louis - opowiada historię, której kontrowersyjność tkwi dużo głębiej niż na pierwszy rzut oka może nam się wydawać.
Młodego Francuza zagaduje brązowooki postawny mężczyzna. Czarne brwi, gładka twarz, regularne, lecz wyraziste, męskie rysy. Kiedy się uśmiechał, w policzkach robiły mu się dołeczki, a uśmiechał się często. Proponuje, żeby wstąpili do mieszkania nowo zagadniętego chłopaka, żeby się napić i lepiej poznać. Miałem ochotę ująć jego oddech w palce i rozprowadzić go sobie po twarzy. Mimo urody i kuszącego oddechu, młodzieniec odmawia. Postanawia wrócić do domu i położyć się spać. Tak też się dzieje, nie zasypia jednak sam. W zasadzie tej nocy niemal w ogóle już nie zasypia, ponieważ miłosne zbliżenia wynikające z zafascynowania i pożądania drugiego człowieka, przeradzają się w brutalny gwałt i próbę zabójstwa.
I tak naprawdę tyle o wydarzeniu, na którym budowana jest cała książka. Kilka zdań prostego opisu. Nie jest to bowiem historia o samym gwałcie. Wbrew pozorom to nie on jest momentem kluczowym. "Historia przemocy" to przejmująca autobiograficzna historia o tym, co potem, co po akcie przemocy, kiedy człowiek zaczyna myśleć, analizować, odtwarzać i przede wszystkim zaczyna próbować opowiedzieć. Jest to historia o tym, jak poradzić sobie z doświadczeniem przemocy, które rozciąga się w nieskończoność, na całe życie.
Musisz płakać, inaczej nikt ci nie uwierzy
Jedną z najbardziej charakterystycznych, ale i mimo wszystko przejmujących w swej powtarzalności u ofiar gwałtu scen, jest moment niemal zaraz po całym zajściu. Silne odczuwanie obecności sprawcy przemocy - mężczyzny, z którym chwilę wcześniej doświadczyło się miłosnych, zdecydowanie dobrowolnych uniesień - w niemal każdy możliwy sposób: na sobie, ubraniach, pościeli, powietrzu: Posłałem łóżko, bo wydawało mi się wciąż jeszcze przesiąknięte zapachem Redy, zapaliłem więc świece, zapaliłem kadzidełka. To nie wystarczyło, wobec tego skropiłem pościel dezodorantami, wodami toaletowymi i kolońskimi, które dostałem na urodziny, namydliłem poszwy na poduszki, choć dopiero co je uprałem. Wyszorowałem mydłem drewniane krzesła, przetarłem wilgotną gąbką książki, których dotykał, wytarłem chusteczkami higienicznymi klamki w drzwiach, starannie, jedną po drugiej(...). Jak można się łatwo domyślić - nie pomogło. Tak samo jak wyszorowanie swojego-"nieswojego" ciała, opowiedzenie o wszystkim przyjaciołom, pójście na komisariat, by złożyć zeznania, jak i powrót-ucieczka do rodzinnego domu na północy Francji.
Myśli, nie tylko o tym, co się wydarzyło, ale co to wydarzenie spowodowało, nie dają się przez kolejne miesiące wyrzucić z głowy. Myśli, że nienawidzi się ludzi, że nie może się patrzeć na ich uśmiech i szczęście, że potencjalnie każdy może stać się niebezpieczny, nawet najbliższe osoby.
"Historia przemocy" jest dla mnie opowieścią o tym, że w najtrudniejszych momentach zawsze zostajemy sami. Choć Édouarda wspierają najbliżsi przyjaciele, choć jadą z nim na komisariat, choć jeden z nich użycza mu azylu w postaci własnego mieszkania, z własnym doświadczeniem, z własnymi myślami, których nie da się nawet najbliższym dokładnie opisać, z konsekwencjami przemocy na końcu zostaje sam. Sam w newralgicznym momencie, kiedy walka o spokój, normalne życie, przepracowanie traumy dopiero się zaczyna. Nie dość, że główny bohater musi zmierzyć się z fizycznym bólem i psychicznym rozbiciem, czeka go jeszcze bardziej prozaiczne sprawy - złożenie zeznań i badanie w szpitalu. Upokarzające i coraz to bardziej uświadamiające, chłodne, nieempatycznie zadawane pytania: "Co, kiedy i jak?". "I dlaczego?". To pytanie zdaje się wisieć nad tą fabułą niczym burzowa chmura. Jest to bowiem także smutna opowieść o konsekwencjach. Konsekwencjach, których nie chcemy być świadomi bądź których nie chcemy przewidywać. "Dlaczego pan zaczął z nim rozmawiać? Dlaczego dobrowolnie wpuścił go pan do mieszkania? Czy znał go pan wcześniej? Czy pił pan alkohol? Dlaczego wracał pan tak późno do mieszkania?".
Typ maghrebski
Historię tę odbierzemy, ocenimy i opowiemy każdy na swój sposób, w zależności od wychowania i poglądów, własnych doświadczeń i opinii. Niektórzy bowiem stwierdzą, że to było do przewidzenia, że zapraszanie po nocy nieznajomego do własnego domu jest zupełnie nieodpowiedzialne i Édouard sam jest sobie winien. Tym bardziej, dodadzą niektórzy, dokładnie w ten sam sposób, co przesłuchujący głównego bohatera policjanci, że zaczepił go "typ maghrebski". "Kompulsywny rasizm" odpowiada na to Louis, gdyż dla policjantów określenie to nie wskazywało na pochodzenie geograficzne, tylko oznaczało menela, łobuza, kryminalistę. Którym jego piękny kochanek mimo wszystko nie był. "Czyżby?"
Louis wyraźnie konfrontuje się w tej książce z obecnymi problemami Francji na różnym poziomie. Zabiera głos w sprawie toczącej się dyskusji na temat homoseksualizmu, emigracji i postkolonialnego społeczeństwa Francji, paryskiego centrum i odległych peryferii, uwierającego dylematu między wolnością wyboru jednostki a poszanowaniem opinii większości. Stara się zrobić wiwisekcję przemocy; wykazać, że nie bierze się ona znikąd i że w dużej mierze wynika z mocno iskrzących napięć społecznych, ale i także, a może przede wszystkim, z konfliktów rodzinnych, z braku akceptacji, zainteresowania, zrozumienia. Główny bohater w moim przekonaniu zbyt mocno usprawiedliwia jednak to, co się wydarzyło i wydarza - zarówno w tej konkretnej historii, jak i w całej obecnej Francji. Czy jest to wynik syndromu ofiary czy obrony wyznawanych przez siebie wartości - o tym musicie już zadecydować same po zakończeniu lektury.
Lektury, która - uprzedzam lojalnie z góry - jest trudna. Nie tylko ze względu na fabułę, ale i język, jakim "Historia przemocy" jest napisana.
Szaleństwo kompulsywnego mówienia
Jest to jedna z bardziej wyrazistych w formie powieści, jaką ostatnio czytałam. Autor zdecydował się na postmodernistyczną narrację rozbijającą główne struktury. O tym, co się wydarzyło nad ranem w Boże Narodzenie 2012 roku, dowiadujemy się nie tylko od samego Louis'ego, ale przede wszystkim od jego siostry, która historię brata opowiada swojemu mężowi. Chaotyczne relacjonowanie, w którym teraźniejszość i przeszłość wciąż się przeplatają, paradoksalnie oddaje głos nie ofierze, lecz jego otoczeniu. Osobista historia przestaje należeć do jej właściciela i zaczyna żyć własnym życiem. Ta książka to zmaganie się z niemożnością mówienia, potem jego koniecznością, potrzebą opowiadania o przemocy, lecz w taki sposób, by być w oczach innych wiarygodnym.
Jeśli chciałbyś o sobie albo o swoim życiu powiedzieć trochę więcej, możesz sobie czekać, a i tak nikt cię nie zapyta. W tych sprawach nie ma żadnej różnicy, bo życie jest życiu równe, a więc twoje skromne życie interesuje ludzkość nie bardziej niż każde inne, nie ma się co łudzić. Ludziom bez przerwy się wydaje, że ich życie jest bardziej pasjonujące od życia innych.
Zatem, drogie Panie! Jesień nadchodzi małymi kroczkami, proponuję nabyć "Historię przemocy" i spędzić z nią i lampką wina dłuuugi wieczór pod kołdrą.
Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie, choć zdecydowanie nie każdej w Was przypadnie ona do gustu. Lecz także o to w czytaniu chodzi, nie możemy wybierać tylko słodkich, trafiających w nasz gust historii, które oprócz chwili przyjemnego czytania, nic więcej po sobie nie pozostawiają.
Aleksandra Kałafut
Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Historia przemocy" Édouard Louis (Wydawnictwo Pauza, przekład: Joanna Polachowska, data wydania: 8.08.2018, liczba stron: 192)