Uznanie widowni Damien Chazelle zyskał dzięki osławionymi już "La La Land" oraz "Whiplash". Reżyser ten już jakiś czas temu wypracował sobie swój własny styl, można się więc było spodziewać, że najnowszy film będzie kolejnym dziełem muzycznym. Młody reżyser zdecydował się odbić w innym kierunku. "Pierwszy człowiek" przedstawia historie Neila Armstronga - pierwszego człowieka, który swój ślad zostawił na księżycu i nie jest to na pewno musical czy opera rockowa.

www.kino.krakow.pl

Można było się spodziewać patetycznej historii z podniosłą muzyką o genialności ludzkiego umysłu; o tym jak nasz gatunek jest wybitny, a właściwie - jak Amerykanie sprawili, że ludzkość stała się wielka. Końcowy efekt (na jego korzyść) okazuje się minimalistyczny, dogłębny i w pewien sposób metafizyczny. Film przedstawia irracjonalność podjętego przez NASA eksperymentu, ale i ukazuje siłę ludzkiej determinacji. W latach 60-tych technologia, doświadczenie i wiedza nie były na najbardziej zaawansowanym poziomie, a naukowcy i astronauci, mimo ogromnego ryzyka wierzyli, że uda im się spełnić ich kosmiczny sen. Chazelle dobrze oddaje nieprzemyślanie tych działań, zwłaszcza w scenach poświęconych próbom wzniesienia się poza atmosferę ziemską. Jednocześnie daje widzowi poczucie pasji i zaangażowania. Naukowcy z NASA przypominają małych chłopców, którzy bawią się na drzewie i za wszelką cenę chcą wejść na najwyższa gałąź, nie myśląc o tym, że mogą spaść, ani tym bardziej o tym w jaki sposób zejdą na ziemie. W historii tej najbardziej fascynująca i zastanawiająca zdaje się być kwestia, jak przy pomocy niewielu narzędzi zdołali oni obliczyć praktycznie niemożliwe założenia, a później wcielili je w życie.

www.wyborcza.pl

"Pierwszy człowiek" to minimalistyczny w swojej formie i obrazie hołd dla astronautów, którzy próbowali, ale ponieśli klęskę. Opowiadając historię Armstronga, reżyser daje widzowi poznać historie innych bohaterów, podkreślając, że na ogromny sukces w skali świata, złożyło się kilka istnień i na pewno nie był to sukces jednostkowy.

Ryan Gosling, który zazwyczaj nie próżnuje w przedstawianiu emocji, w roli spokojnego Neila Armstronga odnalazł się bardzo dobrze. Pierwszego człowieka na księżycu poznajemy od strony całkiem normalnego człowieka, który ma dom w uroczej dzielnicy z zielonym trawnikiem, piękną żonę i dzieci. Poza tym wszystkim Chazelle decyduje się oprzeć historię wielkiego astronauty na traumie po utracie ukochanej córeczki, a funkcjonowanie w kosmosie staje się próbą radzenia sobie z tragicznym doświadczeniem. 

Wielkie plany podbicia galaktyki zestawione zostają z scenami jedzeniem płatków na śniadanie, zabawą z dziećmi, podlewaniem trawnika czy kłótniami z żoną. Przesłanie o zwykłości Neila Armstronga wydaje się być szlachetne, niestety wątki melodramatyczne przeważają na tyle, że pod koniec mogą wydawać się sztuczne i przerysowane. Relacja z żoną Janet Shearon (Claire Foy) jest przedstawiona bardzo wyjątkowo i subtelnie. Okazuje się ona największym wsparciem we wszystkich trudnościach, a co najważniejsze -posiada własną osobowość i wyrazisty charakter (mimo umiejscowienia jej w domu, by opiekowała się dziećmi, gdy mąż podbija galaktykę). Gosling jest Armstrongiem nieco wycofanym, zamkniętym w sobie i właściwie bez emocji. Mimo różnic w wyglądzie fizjonomicznym, charakterowo jest to jednak kreacja wiarygodna.

www.multikino.pl

W "Pierwszym człowieku" wyróżniają się muzyka (Justin Hurwitz) oraz zdjęcia. Metafizyczne, z pierwiastkiem magii, ale jednocześnie minimalistyczne i chłodne. Kosmos nie jest przedstawiony jako rozgwieżdżona, lśniąca przestrzeń, ale jako ciemna pustka. Księżyc to szara, podziurawiona kula, a jednak wszystko to w swej prostocie staje się majestatyczne i dodatkowo podkreślone przez motywy muzyczne. Muzyka pozwala tej prostocie wybrzmieć.

"Pierwszy człowiek" nie jest najlepszym filmem Damiena Chazelle. To raczej niewielki podskok niż krok do przodu w jego karierze. Jednakże wątki melodramatyczne, podniosły temat oraz Ryan Gosling mogą zapowiadać, że Akademia Filmowa przyzna nominacje przynajmniej w kilku kategoriach. Miejmy nadzieje, że wyników "Pierwszego człowieka" nie przyćmi inny "Moonlight".