Wprowadzenie

Historia "Kobiety współczesnej" to historia jej założycielek, redaktorek i publicystek. Rozpoczyna się wiosną 1927 roku od konfliktu, a jakże! Czy personalnego, czy ideowego, czy politycznego trudno stwierdzić, najprawdopodobniej wszystko po trochu było przyczyną rozłamu w redakcji jednego z najważniejszych międzywojennych kobiecych pism w Polsce "Bluszczu" . W marcu z kolegium redakcyjnego występują wszyscy jego członkowie, a już na trzy dni po Prima Aprilis tegoż samego roku na polskim rynku wydawniczym pojawia się nowe kobiece pismo "Ilustrowany tygodnik społeczno literacki Kobieta Współczesna", której redaktorką naczelną jest była naczelna "Bluszczu" Wanda Pełczyńska.

"Kobieta współczesna" zrodziła się ze współpracy pierwszej redaktor naczelnej z wydawczynią pisma  - Emilią Grocholską,  która dzięki pochodzeniu z bogatej ziemiańskiej rodziny dysponowała odpowiednio dużymi nakładami finansowymi, by zaangażować się w polską sprawę kobiecą. Do grona naszych współczesnych publicystek dołączyły też odchodzące z "Bluszczu" Cecylia Walewska i Kazimiera Muszałówna. Zespół składał się więc z nie byle kogo! Wanda Pełczyńska była już wtedy znaną redaktorką i dziennikarką. Cecylia Walewska, jak pisała o niej Mirosława Dołęga-Wysocka zajmująca się historią prasy polskiej, była jedną z pionierek emancypacyjnego ruchu kobiecego w Polsce, która swoją pracę publicystyczną rozpoczęła jeszcze w poprzednim XIX-tym stuleciu, u boku takich nazwisk jak Konopnicka czy Świętochowski. Kazimiera Muszałówna już wtedy stawała się radykalną działaczką sportową i społeczną, a Emilia Grocholska pracowała w Polskim Komitecie Pomocy Ofiarom Wojny, angażując się także w działalność Polskiego Białego Krzyża i Koła Polek. Panie zdecydowanie wiedziały więc za jakie przedsięwzięcie się zabierają i od której strony powinny je ugryźć.

Do części literackiej tygodnika pisały takie osobistości jak Maria Dąbrowska, której pierwsza część "Nocy i dni" ukazała się właśnie tutaj, Maria Kuncewiczowa, Zofia Dąbrowska, Aniela Gruszecka i Wanda Melcer. Już drugi numer zawierał wiersz "Spowiedź" Kazimiery Iłłakowiczównej,  a potem swoją poezję publikowała tu też Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.

Po dwóch latach działalności redaktorki same wystawiły sobie nieskromną laurkę. Opublikowały artykuł, w którym przyznawały, że "pismo porusza przede wszystkim zagadnienia polskiego świata kobiecego, nie posługując się jednakże staroświecką feministyczną frazeologią". A o tym, że jak najbardziej się nią nie posługiwały, sprawdzić możecie między innymi w artykule "Kobieta w Egipcie" opublikowanym już w pierwszym numerze prasowej nowalijki. Panie dumnie chwaliły się, że prasa polska i zagraniczna przedrukowuje ich artykuły, a "Kobieta współczesna" traktowana jest jak najbardziej miarodajny głos opinii kobiecej w Polsce.

W artykule redakcyjnym z 5 stycznia 1930 roku piszą, iż: "wielokrotnie spotkały się ze zdaniem cudzoziemek, które poznały bliżej ich tygodnik, że nie ma pisma kobiecego w innych państwach Europy i Ameryki, które mogłyby porównać z "Kobietą Współczesną"".

Pismo zostało określone jako społeczno-kulturalne, a jego linia ideowa wyraźnie zaznaczona w rozpoczynającym pierwszy numer artykule-manifeście, który oznajmiał, iż "przed kobietą współczesną leżą olbrzymie zadania. Najogólniej dałoby się to określić słowami: wsłuchać się w rytm swojej epoki, zespolić się z nim, wziąć go w siebie, iść naprzód, tworzyć nowe dzieła". Pomimo iż do pewnego momentu pismo deklarowało się jako apolityczne, zdecydowanie adresowało swoje treści do konkretnego profilu odbiorcy: kobiety współczesnej, wykształconej i pracującej, czynnie angażującej się w sprawy publiczne, przede wszystkim zaś w kwestię praw kobiet w Polsce. Pismo prowadziło ożywioną akcję publicystyczną na temat karalności przerywania ciąży, pozycji prawnej kobiety pracującej zawodowo i przygotowania kobiet do uczestniczenia w życiu państwa i społeczeństwa. Taki charakter "Kobiety współczesnej" wynikał z jej związków z organizacją Polskiego Stowarzyszenia Kobiet z Wyższym Wykształceniem, którego wydawczyni tygodnika była jedną z założycielek.

Z faktu tego wynikał także sposób patrzenia na współczesną kobietę i "sprawę kobiecą". Dla grona "Kobiety współczesnej" nie ulegało wątpliwości, że kobieta w tym czasie ma przed sobą trudny okres, ponieważ musi zacząć łączyć wiele obowiązków i zadań być równocześnie wykwalifikowanym i rozwijającym się pracownikiem oraz organizatorem życia domowego, matką dla dziecka, żoną dla męża. Za swoiste najważniejsze przykazanie uznać można jeden z fragmentów artykułu, który postuluje, iż kobieta współczesna "nie powie: Porzucę świat pracy dla świata mego dziecka, ale też nie powie: Porzucę dom mój i dzieci moje dla mojej zawodowej pracy. Pójdzie po drodze, którą wskaże jej niezawodny instynkt kobiecy zharmonizowania pozornych sprzeczności. Bo taka jest właśnie kobieta współczesna. Niesamowite, jak bardzo to wszystko aktualne! Mija niemal sto lat od dyskusji pań na temat tego, że najważniejsze dla kobiety powinno być to, żeby była pod każdym względem niezależna, a ma się wrażenie, że o tym samym nieco innym językiem usłyszało się czy przeczytało we wczorajszej prasie! Z tą różnicą, że przesunęły się akcenty. Nie postulujemy, by w ogóle zamienić żłobki przyfabryczne na żłobki zakładane w instytucjach państwowych, a także na wsi, by dzieci nie paliły się zamknięte po chatach; domagamy się jednak zwiększenia liczby przedszkoli w wielkich miastach i pomniejszych miejscowościach. Nie do pomyślenia jest już dla nas, by wymagano od urzędniczki przedkładania pisemnej zgody męża na pozostanie żony na służbie, tak jak nie mieści nam się w głowie, by w myśl ustawy celibatowej nauczycielka z chwilą zamążpójścia natychmiast traciła pracę.

Ostatni numer tygodnika ukazał się wiosną 1934 roku. Jak pisze Dołęga-Wysocka: "mimo wysokiego poziomu publicystyki, dobrej szaty graficznej, znanych nazwisk "Kobieta współczesna" nie uzyskała większej popularności i nigdy nie osiągnęła nakładu większego niż 10 tys. egzemplarzy." Zniknęła z polskiego rynku wydawniczego ze względu na - jak się okazuje już od wieków jeden z ważniejszych aspektów  jakiejkolwiek działalności - pieniądze. Całe przedsięwzięcie już od początku rysowało się jako deficytowe, Grocholska ze swoich własnych, prywatnych funduszy finansowała je dopóki mogła, czyli do śmierci męża. Lecz pomimo, że tygodnik wydawany był przez tylko lub aż pięć lat, jego grono redakcyjne i publicystyczne odcisnęło wyraźny ślad w historii polskiej prasy.

"Kobieta współczesna" walczyła - walczyła o polskie kobiety z werwą i energią godną pozazdroszczenia dzisiejszym aktywistkom. Była pismem elitarnym, skierowanym do środowisk lewicującej inteligencji o stosunku co najmniej obojętnym do spraw wiary, lecz drukowane na łamach tygodnika artykuły wzbudzające wiele kontrowersji i publicznych polemik, w efekcie doprowadzały do realnych rozwiązań prawnych, a o to przede wszystkim środowisku temu chodziło by równouprawnienie obywatelskie kobiety polskiej uczynić rzeczywistością. W przekonaniu tych kobiet formułka o jednakim statusie mężczyzny i kobiety w życiu publicznym, politycznym, gospodarczym, religijnym i niemal każdym innym była fikcją. Chciały to zmienić, chciały, by w życiu codziennym nie trwało już "upośledzenie" kobiety, co jednak ciekawe, chodziło im przede wszystkim o kwestie społeczne, ekonomiczne i prawne. Na próżno szukać w "Kobiecie współczesnej" haseł, które echem (czy może raczej czkawką) odbijają się w obecnym dyskursie feministycznym.

Czy im się udało? Sprawdźcie same! Przeczytajcie choćby kilka przepisywanych na łamach naszego portalu tekstów z epoki i zwróćcie uwagę, jak wiele się zmieniło! A równocześnie jak niewiele. "Kobieta współczesna" to podwalina dla naszego dzisiejszego bycia kobietą z klasą. Kobietą wykształconą, zrównoważoną, potrafiącą merytorycznie prowadzić dialog. Kobietą, która realizuje się zarówno zawodowo, jak i rodzinnie, i ma świadomość tego, jak ważne jest mądre balansowanie między tymi dwoma światami.

Aleksandra Kałafut

Żeby dowiedzieć się więcej na temat "Kobiety współczesnej" , historii prasy kobiecej w Polsce i dyskursie emancypacyjnym, warto wyciągnąć z morza publikacji:

Dołęga -Wysocka, Tygodnik "Kobieta współczesna" 1927-1934, Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 1982, nr 21 (3/4), str. 57-72.

Kristanova, Polskie pisma kobiece okresu dwudziestolecia międzywojennego, BIBiK październik 2008, rok 12, nr 15(60), str. 5-7.

Paczkowski, Historia prasy polskiej t. 1918-1939, Warszawa 1980.

Walczewska, Damy, rycerze, feministki. Kobiecy dyskurs emancypacyjny w Polsce, Kraków 2000.

Kopaliński, Encyklopedia "drugiej płci", Warszawa 2001.