Kamel Daoud "Sprawa Meursaulta"

Był to jeden z najbardziej oczekiwanych debiutów w kilkudziesięciu krajach. Choć trzeba przyznać, że najbardziej niecierpliwie drobiąc nogami, czekali ci żądni intelektualnej jatki. Ktoś w końcu porwał się na Camusa! Czy powiedział o Mistrzu coś nowego? Czy przedstawił go w świetle innym niż dotychczas? Czy wygrał wojnę o rząd dusz z ikoną francuskiego egzystencjalizmu? Nie, według mnie nie. Trzeba jednak oddać Kamelowi Daoud, że przegrał z klasą i wdziękiem.

Ten algierski dziennikarz, jak na dziennikarza przystało, przeprowadza śledztwo. Mamy ofiarę, sprawcę, miejsce zbrodni. Choć w zasadzie mamy i nie mamy. Ciała nigdy nie widzieliśmy na oczy, ten zabójca też jakiś taki... niepewny, a miejsce zbrodni dawno zalało morze i cement. Jedyny pewnik w tej sprawie to historia spisana pół wieku temu, którą zna cały świat.

Niektórzy jednak mają z nią mały problem. Jak na przykład siedzący codziennie w barze Harun, brat zamordowanego na algierskiej plaży mężczyzny. On ma własną, zupełnie wiarygodną, wersję wydarzeń: "Mężczyzna, który umie pisać, zabija Araba, który tego dnia nie ma nawet imienia - jakby zawiesił je na gwoździu przed wejściem na scenę - po czym zaczyna tłumaczyć, że to przez Boga, który nie istnieje, przez to, co właśnie zrozumiał w słońcu oraz dlatego, że sól morska szczypała go w oczy."

Co istotne i świadczące o dobrej woli opowiadającego historię, Harun nie lekceważy drugiej strony, nie złorzeczy jej prostacko i nie neguje powodów, dla których zabójca jego brata pogrążył się w beznadziei. W bezsensie takim samym jak jego. Bo dla każdego, niezależnie od koloru skóry, płci, wieku i przeżytego życia, jest on rwaną, pełną niewiadomych, splątaną opowieścią, której nie można dokończyć.

Jesteśmy już po największej, najmocniejszej fali postkolonializmu, za nami głośne postkolonialne wywracanie na nice literackich arcydzieł. Z tego punktu widzenia właśnie takie odczytanie Camusa nie jest niczym odkrywczym, a na pytanie: "Jak to się stało, że nazwisko zabójcy przeszło do historii, a imię jego ofiary zostało przemilczane?" istnieje oczywista, smutna, zdeterminowana historią i nie najlepszą, delikatnie rzecz ujmując, naturą człowieka odpowiedź.


Daoud dość mocno akcentuje jednak w tym kontekście jeden aspekt, który natychmiast przenosi nas z Algierii sprzed 60 lat do świata obecnego - język. Język to głos, a głos to zaistnienie, to zaznaczenie swojej obecności, swojej wersji wydarzeń: "Po to właśnie nauczyłem się mówić i pisać w tym języku: by opowiadać zamiast zmarłego, rozwijać jego myśl. Zabójca stał się sławny, a jego historia jest napisana zbyt dobrze, bym miał ją naśladować. To jego język. Dlatego uczynię to, co robiło się w tym kraju po odzyskaniu niepodległości: ze starego domu kolonizatorów kamień po kamieniu zbuduję swój dom, swój język. Słowa i wyrażenia zabójcy będą dla mnie jak porzucona własność. Kraj jest zresztą pełen słów, które już do nikogo nie należą, widnieją na szyldach starych sklepów, w pożółkłych książkach, na ludzkich twarzach (...)".

Książka ta warta jest zachodu z innych jednak względów. Daoud stworzył pięknie migotliwą językowo opowieść o współczesności Algierii. Współczesności, która widziana jest oczami tubylca, człowieka z wewnątrz, opowiadana z jego perspektywy. Lecz szczerze i bez ogródek. Prawdziwie i krytycznie także wobec swoich, a może przede wszystkim wobec najbliższych. To oni ranią nas na co dzień czasem bardziej niż kula od zabójcy. Czasem niemal tak samo przypadkowo, czasem z dużo boleśniejszą premedytacją.

Z tego powodu "Sprawa Meursaulta" jest metaopowieścią. Narracyjną matrioszką na wielu poziomach. Bo Algierczycy nie tylko obcy są w swoim kraju, ale także pomiędzy sobą w swoich domach. Bo Harun nie tylko opowiada historię brata, matki, ale przede wszystkim mówi o sobie. Bo autor prowadząc swoją własną narrację, podąża tropem Camusa i tworzy analogiczne do "Obcego" sceny.

Dlatego nie da się czytać "Sprawy Meursaulta" bez uprzedniego przeczytania "Obcego". To jeden z licznych przykładów w historii literatury książek, które korespondują ze sobą w sposób ścisły i skończenie doskonały na poziomie konstrukcji i podejmowanego tematu.

Nie zgodzę się z wieloma opiniami, że jest to książka pełna gniewu. Gniewu nie, goryczy tak. Goryczy i beznadziei, bo Daoud wszystkich nas bierze na jeńców rzeczywistości.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki “Sprawa Meursaulta” Kamela Daoud (Wydawnictwo Karakter, data wydania: 9 październik 2015, liczba stron: 176).