To przekonanie, jak mantrę, powtarzają osoby, które z jednej strony chcą być zakochane, a z drugiej, tej podświadomej, uważają, że nie zasługują na miłość. Taka postawa jest charakterystyczna u osób, które w swoim wczesnym życiu musiały zasłużyć na otrzymanie tego, co im się po prostu należało. Czyli na uwagę najbliższych, miłość, bliskość. W relacji przyjmują postawę służalczą. Nadmiernie zabiegają o względy drugiej osoby. Nie dbają o swoje potrzeby, tylko o emocje innych. Uważają, że nie mają żadnej wartości, za którą można ich pokochać, dlatego ciągle starają się zasłużyć na miłość.

Opowiem Ci o mężczyźnie, który całe swoje życie podporządkował pracy i uważał, że nie zasługuje na uwagę kobiet. Jednocześnie, jako jeden ze swoich życiowych celów, określił stworzenie szczęśliwej rodziny. Sposób wychowania ukształtował w nim przekonanie, że tylko wysiłek włożony w przygotowanie się do zawodu i zarabianie pieniędzy jest słuszną drogą i sposobem na życie. Uważał, że rozmowa z kobietą na temat inny niż praca jest bez sensu. Że nie ma nic ciekawego do powiedzenia, więc nikt nie zechce z nim rozmawiać. Sądził również, że to jego znajdzie odpowiednia kobieta. On ma tylko czekać.

Jako nastolatek nie brał udziału w życiu towarzyskim, nie bawił się z rówieśnikami. Nie chodził na dyskoteki, bo według jego rodziców była to strata czasu, który powinien poświęcić nauce. Przekonanie, że zajęcia inne niż nauka nie mają wartości, spowodowało, że nie miał szansy nauczyć się jednej z bardzo ważnych umiejętności – nawiązywania znajomości. Swoją wczesną młodość wspomina jako brak okresu bycia nastolatkiem. Nie miał okazji zbuntować się, chociażby dla zasady. Nie miał okazji flirtować z dziewczynami, umawiać się na pierwsze randki. Nie doświadczył porzucenia, nikt nie złamał mu serca. Nie wiedział również, jak to jest samemu z kimś zerwać.

No i jak w takiej sytuacji jego marzenie o rodzinie ma szansę się zrealizować? Skoro nie jest w stanie choćby zacząć rozmowy? Zauważ, że to, czego nie możesz zrobić, przed czym czujesz lęk, ma zazwyczaj podłoże w przeszłych wydarzeniach. Najczęściej tych z okresu dzieciństwa.

Pewnie pomyślisz, że wszelkie nieszczęścia, jakie cię spotykają, najłatwiej zrzucić na rodziców. Możesz się zdziwić, ale wcale nie jest tak łatwo. Dlaczego? Bo własnych rodziców postrzegamy jako istoty najdoskonalsze, które nie są w stanie zrobić krzywdy własnemu dziecku. Chociaż patrząc z boku, można mieć inne spostrzeżenia. Jednak dziecko zawsze będzie broniło swojego rodzica. A tym samym przekonań, jakie od rodzica przejęło. Przyznanie, że nie potrafimy się zakochać, bo rodzice się nie kochali, krzywdzili emocjonalnie lub fizycznie, jest krytyką świata, w jakim zostaliśmy wychowani. Jak to tak?! To, co do tej pory uważaliśmy za wartość, nagle okazuje się dramatem i jak tego nie zmienimy, to nie ruszymy z miejsca. A to boli. Powtórzę za S. J. Lecem: „bolesny jest poród człowieka, zwłaszcza gdy rodzi siebie sam w wieku dorosłym”.

Pamiętaj! Masz wybór, możesz podjąć się zadania znalezienia swoich przekonań dotyczących związków. Możesz też podjąć decyzję, że wolisz mieć te, które masz.

Spotkałaś się zapewne z opinią o tym, że dziecko powinno swoim „odpowiednim” zachowaniem zasłużyć na miłość. Że tak się wyrażę na miłość boską, co za brednie! Opowiem ci, dlaczego tak uważam. Bliska jest mi teoria, że to dzieci wybierają sobie rodziców. Czyli świeżutka i pachnąca dusza szuka sobie sympatycznych ludzi, u których mogłaby zamieszkać. Gdy już wybierze, pojawia się piękny maluszek. Zatem to dziecko przynosi do rodziny miłość. I nie musi na nią zasługiwać. Amen.

Miłości nie otrzymasz od każdej osoby, od której chcesz. Są przecież takie, które zwyczajnie cię nie lubią, nie chcą być z Tobą blisko. Zatem nie oczekuj od nich miłości. Miłość jest Ci dana z natury. Jedyne czego musisz pilnować, to nie dać jej sobie odebrać! Jeśli jednak nadal uważasz,  że nie zasługujesz na miłość, to na początek zrób dla siebie coś dobrego. Zacznij od tego krótkiego ćwiczenia:

• usiądź wygodnie i odpręż się, 

• zamknij oczy, 

• oddychaj głęboko, 

• zobacz siebie jako dziecko, 

• opisz, co robisz, jak się czujesz, 

• podejdź do niego i przytul najmocniej jak potrafisz, 

• powiedz, że kochasz je najbardziej na świecie, 

• powiedz, że zawsze będziesz blisko, 

• powiedz, że zawsze będziesz miał dla niego czas, 

• przytulaj, 

• pocałuj je z czułością w czoło, w policzek, tak jak całuje się kochane dziecko, 

• ciesz się chwilą, 

• przestań się przytulać dopiero wtedy, gdy poczujesz, że wystarczy, 

• gdy skończysz, podziękuj sobie i swojemu dziecku za tę chwilę, 

• wróć, gdy będziesz gotowy, 

• otwórz oczy, 

• weź za rękę swoje małe dziecko, przytul i powiedz, że je kochasz.

Wracaj do tego ćwiczenia zawsze, gdy poczujesz taką potrzebę.

Jest jeszcze jedna kwestia. Kwestia wiary, że można zasługiwać na miłość. Zmiana przekonania na takie, że zasługujesz, na początku bywa zbyt trudna. Aby sobie pomóc możesz zrobić jeszcze jedną rzecz. To prostsze niż Ci się wydaje. Po prostu zapytaj swoich bliskich, przyjaciół i znajomych, czy według nich zasługujesz na miłość i dlaczego tak uważają.

Z jakiego powodu o tym piszę? Spotkałam człowieka, który nigdy nie usłyszał od swoich rodziców i bliskich, że zasługuje na miłość. Jedyne co słyszał, to informację o swoich powinnościach wobec innych. To spowodowało, że nie wierzył, iż zasługuje na czyjąś miłość i uwagę. A zwłaszcza na miłość i uwagę przyszłej partnerki. A skoro jest przekonany, że nie zasługuje, to czuje obawę przed związkiem, przed próbami poznawania i dawania szansy innym na poznanie siebie. Uważa, że musi mieć na to dowody. Czyli informację od innych. I dlatego właśnie najlepiej sprawdzi się tutaj pytanie do znajomych lub telefon do przyjaciela. A przy okazji dowiesz się, co jeszcze myślą o Tobie bliscy.

Obok kwestii zasługiwania na miłość, należy jeszcze postawić sobie pytanie o moc miłości własnej. Jeśli wierzysz w siebie, jeśli otaczasz się szacunkiem, to z jakiego powodu nie wierzysz, że zasługujesz na miłość? Może Twoja miłość własna wcale nie jest taka silna, jak się wydaje? Może potrzeba więcej pewności siebie?