Dysonans poznawczy - co to takiego?

 

"Uprzejmość to moneta, która wzbogaca nie tego, kto otrzymuje, lecz tego, kto potrafi dawać" - powiedział Konfucjusz. Z tym zdaniem trudno się nie zgodzić, chociaż w mojej opinii wzbogacają się obie strony. Na podstawie reguły wzajemności, siły, która według psychologów w głównej mierze odróżnia człowieka od zwierząt, dobro powinno wrócić do darczyńcy. Jeśli przypilnujemy sąsiadom dzieci, możemy liczyć, że oni kiedyś wyprowadzą naszego psa. Oczywiście nie należy z zimną kalkulacją czynić komuś uprzejmości; nie chodzi o to, by na chłodno przeliczać, czy grzeczność się opłaca, bo wtedy przybiera to już formę manipulacji.

Istnieje wiele bodźców psychologicznych, które mają duży wpływ na nasze zachowanie. Warto przyjrzeć się zjawisku dysonansu poznawczego, który może mieć zarówno wpływ pozytywny, jak i negatywny na nasze działanie. Dysonans powstaje wtedy, kiedy przedstawiane nam są dwa sprzeczne, wzajemnie wykluczające się obrazy jakiejś rzeczywistości prowadzące do absurdu. A jak się często okazuje, rzeczywistość tę stanowić może również nasza własna osoba.

Kiedy popełnimy głupi błąd czy damy się wmanewrować w nieopłacalny projekt, zaświta nam myśl, że coś w naszym postępowaniu jest lub było nie tak, w głowie powstają dwie myśli o nas samych: nagła, nowa - jestem kompletnie nierozsądny i standardowa - jestem mądry, racjonalny, czyli jak zawsze. Mało kto przyzna się do własnej głupoty. Dla złagodzenia tej uwierającej sprzeczności raczej skłonni będziemy do usprawiedliwiania się, "racjonalnego" uzasadniania naszych działań, o czym można przeczytać w znakomitej książce "Błądzą wszyscy (ale nie ja)" dwojga amerykańskich autorów Carol Tavris i Elliota Aronsona.

Żeby przybliżyć zjawisko dysonansu poznawczego, autorzy posłużyli się przykładem studentów, którzy w nieuczciwy sposób postąpili podczas egzaminu, czyli po prostu ściągali, mimo że wcześniej potępiali takie zachowanie. Jak wykazuje badanie, ten negatywny stosunek studentów do korzystania z nielegalnych źródeł podczas egzaminu łagodnieje i całkowicie ustępuje pod wpływem całej masy argumentów usprawiedliwiających to zjawisko w swoim własnym wykonaniu, na przykład: "wszyscy tak robią", "to głupota, żeby nie ułatwić sobie życia" itp. Ponadto pojawia się w ich myśleniu pogarda dla tych, którzy uczciwie podchodzą do sprawy pisemnego sprawdzania wiedzy.  

Według psychologów samousprawiedliwianie, które prowadzi do złagodzenia nieprzyjemnych odczuć dysonansu poznawczego, jest jeszcze gorsze w skutkach od kłamstwa, ponieważ w oczach oszusta kłamstwo jest kłamstwem, czyli czymś jednoznacznie złym. Natomiast drobne kłamstewka, którymi człowiek sam przed sobą usprawiedliwia niemoralne postępowanie po chwili przybierają w jego umyśle postać prawdy. W konsekwencji taka osoba w swoich własnych oczach jest w porządku, czyli nie ma podstaw do zmiany zachowania.

Inny przykład, który podają naukowcy, to agresywne zachowanie wobec kogoś bliskiego: uderzenie pięścią w stół, wulgaryzmy, podniesiony ton głosu. Pod wpływem takiego zachowania w głowie oprawcy pojawia się dręcząca myśl - dysonans poznawczy - który jest nie do zniesienia, więc trzeba go zredukować przez uzasadnienie własnego działania i wykazanie winy ofiary: "sama się o to prosiła" albo  "zasłużyła na takie traktowanie". Jak się okazuje, wbrew obiegowym opiniom, takie zachowanie nie prowadzi do lepszego samopoczucia i nie ma nic wspólnego z rozładowaniem negatywnych emocji. Jest wręcz przeciwnie. Podnosi się wtedy ciśnienie krwi i poziom adrenaliny.

Skoro więc agresywne, wulgarne zachowanie ewidentnie oddziałuje na nas negatywnie, to może lepiej skorzystać z monety, o której pisał Konfucjusz?

 

Dr Irena Kamińska-Radomska