„Weź nie planuj, weź się szanuj!” Plany i cele na 2019 rok - czy warto robić postanowienia noworoczne?

Tak, to ten czas, kiedy zmęczeni grudniowymi przygotowaniami świątecznymi ulegamy co rocznemu planowaniu i siadamy do postanowień. Och, ten Nowy Rok! Początek! Można zacząć wszystko od nowa! 

Pojawia się ona, czysta nowa motywacja i dostajemy przypływu pomysłów na pozytywne zmiany w swoim życiu. Magiczna data ostatniego dnia w roku powoduje, że w naszej głowie robi się szczęśliwy wir nowych chęci i pragnień. Na dodatek wszyscy wkoło przypominają, że warto usiąść nad swoimi planami. Teraz to dopiero będzie się działo! Chce nam się wszystko, dużo i natychmiast.

Doskonale jednak sami po sobie i po innych wiemy, że zapał do realizacji dosyć szybko nam mija, mniej więcej gdzieś koło lutego. Plany były wielkie, postanowienia gorące, zapewnienia stokrotne. Potem przestaje nam się chcieć, przekładamy, odkładamy, nagle bieżące sprawy są ważniejsze, a plany… No cóż, odsuwamy ich realizację w czasie. Oczywisty, powszechny motywacyjny haj, który uruchamia w nas (no, prawie) wszystkich data 01.01 i godzina 00.00 dość szybko traci swoją magię, a nasze działania impet.

Czemu tak się dzieje?

Wynika to z paru aspektów. Okazuje się, że podczas tego szampańskiego momentu robienia postanowień noworocznych, nie skupiamy się na celach, które są nam bliskie, realne do zrobienia, za mało się z nimi zaprzyjaźniamy. „Idę na jogę, rzucam palenie, od stycznia to już na 100% dieta” - ile takich deklaracji słyszałaś jeszcze podczas samego Sylwestra? Amok postanowień noworocznych ma w sobie coś z psychologii tłumu i mam wrażenie, że ulegamy mu bezwiednie, bo ma swój czar, tymczasową moc (tylko tego jeszcze nie wiemy) i obietnicę nowego, lepszego życia.

A to lepsze życie nie składa się wcale z realizacji postanowień noworocznych. „Jak to, pani coach, - zadziwisz się pewnie – pani odradza stawianie sobie celów, rzeczy do zrobienia? Cóż to za motywacja?!” A właśnie, że tak. Bo postanowienia noworoczne najczęściej - generalizuję teraz z premedytacją - nie są przez nas spełniane, ponieważ brak nam motywacji do czegoś najważniejszego i najbardziej sprawczego – do konsekwentnego, spójnego działania. Postanowienia czy cele powzięte z zewnętrznej przyczyny, jaką jest tylko zmiana daty kalendarza, choć symboliczna i znamienna - okazuje się dla nas mało skuteczna. Jeszcze się dziwisz?

Wiele postanowień bywa nierealnymi lub też kompletnie niezgodnymi z Tobą: jak nie lubisz ćwiczyć, to nie łudź się, nie pójdziesz na siłownię, no albo pójdziesz maksymalnie 3 razy. Kochasz kotlety, ale wszyscy są teraz „wege” i Ty też chcesz? To za mało. Kochasz aktywny, dynamiczny sport? Joga to całkiem innego rodzaju aktywność. Dlatego chcąc uchronić swoje dobre mniemanie o sobie i swojej sprawczości, żeby nie zgasło niczym sylwestrowe fajerwerki, namawiam: rób to, co lubisz; to, co jest w zakresie Twoich możliwości, co jest ambitne, ale przede wszystkim REALNE. A, i nie zapomnij o tym, co naprawdę sprawia Ci radość.

Ale przecież ja sama chcę?

Postanowienia noworoczne podejmujemy na zasadzie ważnych, osobistych zobowiązań, które w szaleństwie entuzjastycznych wypowiedzi znajomych i wewnętrznej nadziei na zmianę, dużo nam obiecują i wydają się być absolutnie możliwe do wykonania. Słowo klucz - wydają się. Trochę działa tu świadomość zbiorowa, sprzyjał temu grudniowy czas, zadania i spotkania w pracy, wszelkie podsumowania roku, planowanie budżetów, zatem naturalnie uważamy poczynienie postanowień za coś istotnego, niezbędnego: ”Nie no, teraz to już na pewno!”.

Cele zawierają zamknięty element: musisz przygotować się na koncentrację energii, systematyczny wysiłek, realizację zadań i kroków ukierunkowanych na pożądany rezultat. Zamykasz swoje działania i realizujesz jeden cel. Nudne, prawda? I tak to czyta nasza podświadomość. Cele? Wysiłek? Znowu coś trzeba? I to systematycznie? Ooo, nie.

Bierzmy pod uwagę rzeczywistość…

Jeśli pracujesz w korpo czy innej dobrze zorganizowanej biznesowo firmie; tym bardziej Twoje zdrowe, choć krnąbrne „ja”, będzie słusznie wierzgało przeciwko następnemu „celowaniu” i skupianiu się na osiągnięciach. Masz to w pracy, więc na pewno chcesz to w życiu? Czasem bywa tak, że wyzwaniem jest… nie mieć wyznań. Nie mieć celów, zaplanowanego tygodnia lub dwóch do przodu na aktywności, na spotkania czy zajęcia. Twoje noworoczne postanowienie może wcale nie brzmieć profesjonalnie, niczym precyzyjnie określony cel, a wręcz nawet zwyczajnie może być jego zaprzeczeniem. Po co Ci cele? Pytam i tylko przypominam, że niespełnione powodują frustrację, niezadowolenie z siebie, obniżenie nastroju, osłabienie wewnętrznej mocy i mogą też sabotować nasze inne działania.

Na dodatek ten stres

„No coś Ty, jaki stres, teraz to będzie właśnie bez stresu.” Odpowiadasz mi w myślach, a ja kiwam głową i powtarzam: tak, stres. Możesz o tym zapominać, ale każde wewnętrzne zobowiązanie staje się w jakimś stopniu presją, niewygodą, a każda początkowa mała porażka, niedopełnienie tego, co sama sobie zaplanowałaś, będzie go potęgować. Bo stres to Twoje myśli. W 80 % jesteśmy autorami własnego stresu przez swoje podejście do różnych spraw, codzienne obowiązki i swój stosunek do nich, sytuacje, przeżycia i reakcje na nie. Zatem, jeśli czujesz, że masz dość celów i dużo stresu, namawiam: daruj sobie tą rozrywkę na początku roku. Oszczędź sobie, wyluzuj, zapomnij o tym, że trzeba. A jeśli jednak ogarnia Cię przemożna chęć planowania, to…

Zaplanuj czas na … marzenia

Codziennie słychać zewsząd mantrę naszych czasów: „nie mam czasu”. Powtarzasz i nie masz. Gonisz, spełniasz cudze cele, cudze oczekiwania, swoje marzenia odkładając na potem. Zatem jeśli chcesz zmienić coś w tym zakresie, lepiej wykorzystywać swój czas, mieć mniej stresu,  żyć swoim życiem, ale jednak pchać je do przodu, to pamiętaj – przecież są jeszcze marzenia! To właśnie na nich się skup.

Marzenia mają siłę i moc, wypływają z naszego wnętrza; pod warunkiem, że stworzymy im do tego przestrzeń. Może poszukaj warsztatów z mapy marzeń? A może zrób swoją? Wystarczy też, że zaczniesz się im przyglądać, spisywać, nazywać. Jakie życie Ci się marzy? Przygotuj sobie zdjęcia, prezentację, collage z wycinków gazet, namaluj, narysuj, spisz. Nie cele, nie postanowienia. Marzenia. Za mało czasu i uwagi poświęcamy właśnie im; wiem, co mówię. Życzymy sobie spełnienia marzeń, a zdarza się, że nawet nie mamy ich nazwanych czy sprecyzowanych.

Kiedy masz już marzenia, nie jedno, nie dwa, tylko całe mnóstwo marzeń, małych, dużych, wielkich, zacznij je sobie układać priorytetami. A jak zaczniesz myśleć o tym, co Cię w tym roku ucieszy, uszczęśliwi, czego tak naprawdę potrzebujesz, to napisz to sobie dużymi literami na lodówce, na pulpicie, w ulubionym notatniku czy kalendarzu. Pamiętaj, zamiast postanowień noworocznych lepiej świadomie wybrać DWA główne TEMATY przewodnie na ten rok (nie więcej) i pod nie planować działania. Jak to działa? Jeden wybierze rozwój i zdrowie, drugi mieszkanie i pracę, trzeci związek i dom na wsi. Każdy coś swojego. Temat, zakres, obszar życia, tam gdzie potrzebujesz wprowadzić znaczące zmiany. I pamiętaj, znajdź czas na życie. Życie tu i teraz. Radość. Miłość. Sens. Działanie dla siebie, działanie dla innych. Rok 2018 z całym krajobrazem emocji, dobrych i tych niezbyt szczęśliwych przeżyć już się skończył, nie ma go. Szybko to wszystko mija, a nam nieustannie zmieniają się potrzeby i priorytety. Ale – tu dobra wiadomość – marzenia nie przekształcają się tak szybko. Dlatego namawiam serdecznie: duże marzenia, małe kroki w działaniu.

Na koniec podaruję Ci pytanie, które zachwyca mnie swoją prostotą i tym, jak skutecznie może pomóc, podczas podejmowania decyzji, trudnych wyborów i aktywności: czy to co robię, wspiera życie, o którym marzę?

W nowym roku życzę Wam… spełnienia marzeń☺ Powodzenia!

Monika Chodyra -
kobieta z pasją do życia i rozwoju. Współautorka książki „Energia Kobiet”. Doświadczony coach, trener i menedżer. Specjalizacja: coaching menedżerski.  

www.coachdlabiznesu.pl