Z szerokiego świata, czyli kobieta w Egipcie

 

Jeśli przyjrzymy się z bliska życiu kobiety egipskiej, uderzy nas przedewszystkiem powierzchowność i niesłuszność przekonania, tak silnie zakorzenionego w umyśle europejczyka,  - przekonania, że kobieta w krajach muzułmańskich żyła - dotychczas przynajmniej - w ciężkiej niewoli, skrępowana licznemi przesądami, pozbawiona wszelkich praw, czy to do rozporządzania własnym funduszem, czy wychowania dzieci, czy nawet do kierowania własnem życiem. W rzeczywistości jednak sprawa przedstawia się zupełnie inaczej, i , wyjąwszy pewne odrębności, wypływające z różnic zwyczajowych i religijnych, kobieta w Egipcie cieszy się na ogół nie mniejszemi, a pod pewnymi względami może nawet i obszerniejszymi prawami, niż jej siostry w niektórych krajach Europy.

Lecz pozwólmy Egipcjankom mówić samym za siebie i o sobie. Pani Ceza Nabaraoui, sekretarka delegacji kobiet egipskich na zeszłorocznym paryskim kongresie kobiecym, wygłosiła na tym kongresie dłuższy referat, w którym przedstawiła międzynarodowemu światu kobiecemu obecny stan sprawy kobiecej w Egipcie oraz postulaty i żądania Egipcjanek. Ze sprawozdania tego wynika, że kodeks cywilny egipski daje kobietom w tym kraju prawa znacznie obszerniejsze, niż obowiązujący we Francji kodeks Napoleona. Oto dosłowny tekst artykułu 206 tego Kodeksu:

"Mąż nie posiada żadnego prawa do rozporządzania majątkiem żony. Żona może rozporządzać całym swym majątkiem bez zgody i pozwolenia męża, może powierzać zarząd tym majątkiem osobom trzecim. Zawierane przez nią umowy i akty prawne nie wymagają sankcji ani potwierdzenia przez męża, względnie przez ojca, jeśli tylko kobieta jest pełnoletnia".

Nietylko jednak kobieta zamożna korzysta z dobrodziejstw prawodawstwa egipskiego. Inny paragraf tegoż kodeksu zastrzega żonie, która nie wnosi posagu, prawo użytkowania pewnej części dochodów męża na wydatki osobiste. Utrzymanie domu i rodziny spoczywa całkowicie na barkach męża i żona cały swój osobisty fundusz obracać może na własne swoje wydatki.

W razie rozwodu mąż musi natychmiast zwrócić żonie cały jej majątek, o ile nim zarządzał, ponadto musi łożyć na koszta jej utrzymania jeszcze przez trzy miesiące, o ile nie ma ona dzieci. W przeciwnym razie musi wypłacać jej stałą pensję, określoną przez sąd, aż do chwili, w której dzieci przechodzą prawnie pod władzę ojca, t. j. po ukończeniu siedmiu lat przez chłopca, a dziewięciu - przez dziewczynkę.

W sprawie powyższej wniesiony został obecnie do władz przez Związek Kobiet Egipskich projekt reformy, domagający się przedłużenia okresu opieki matki nad dziećmi, aż do lat czternastu. Projektodawczynie opierają się w tym wypadku na słowach Koranu, w którym jest powiedziane: "dzieci mają pozostawać pod opieką matki, tak długo, dopóki potrzebują jej starań i pieczy". - Któż zaś śmiałby twierdzić - zapytują z całą słusznością Egipcjanki - że ta piecza staje się już zbyteczną dla dziecka po ukończeniu lat siedmiu czy dziewięciu?

Inne projekty reform, popierane przez Egipcjanki dotyczą ograniczenia wielożeństwa i rozwodów. I tutaj dowiadujemy się od pani Nabaraoui rzeczy bardzo ciekawej, mianowicie, że żądania te nietylko nie stoją w sprzeczności z Koranem, jakby się zdawać mogło, wręcz przeciwnie, opierają się właśnie na nim. Uzasadnia to pani Nabaraouni w sposób następujący:

W chwili, w której islamizm był wprowadzany, poligamia była tak silnie zakorzenioną wśród ludów koczowniczych Wschodu, że trudno było ją od razu zwalczyć, dlatego Koran starał się tylko złagodzić ją o ile było można. Wskazuje na to cały szereg ustępów tej księgi, jako to: "Starajcie się być sprawiedliwymi względem żon waszych. Nie poślubiajcie ich więcej, jak dwie, trzy, cztery. Wybierajcie tylko takie, które się wam spodobały. Jeśli nie możecie im zapewnić wszystkiego tego, co im się słusznie należy, bierzcie tylko jedną żonę". W sprawie rozwodów zaś: "Bądź sprawiedliwym względem twej żony...nie oddalaj jej od siebie bez dostatecznego powodu...Jeśli żona twoja chce cię opuścić, nie zatrzymuj jej przemocą, ani się nie mścij na niej. Zatrzymaj ją serdecznością, lub też rozstań się z nią uprzejmie i z szacunkiem".

Wielożeństwo zresztą jest już dziś przeżytkiem stytucja zbyt kosztowna, prawo bowiem, jak już widzieliśmy, wymaga od męża zapewnienia wszystkim małżonkom dostatecznych funduszów na ich osobiste potrzeby, bogatsi zaś rezygnują z poligamji ze względu na spokój domowy, trudno bowiem wyobrazić sobie, aby kilka żon chciało zawsze żyć ze sobą pod jednym dachem w idealnej zgodzie i harmonji. Z tych więc względów reforma, proponowana przez Egipcjanki, nie napotyka wielkich trudności.

Energji Egipcjanek zawdzięczać można jeszcze jedną, wysoce pożyteczną reformę, mianowicie zakaz zawierania małżeństw w wieku dziecięcym, co było do niedawna zwyczajem w Egipcie, tak, jak i w innych krajach Wschodu. Wiek dozwolony na zawarcie małżeństwa, określony został przez obecne prawo na lat szesnaście dla dziewcząt, na osiemnaście - dla chłopców.

W dziedzinie prawa rozwodowego za to mają jeszcze kobiety egipskie dużo do naprawienia. Rozwody są prawdziwą plagą krajów muzułmańskich, wbrew intencjom Koranu, jak twierdzi pani Nabaraoui. Inna znów działaczka egipska, pani Fahmy Wissa Bey, użala się na prawa egipskie, które pozwalają mężowi oddalić żonę dla byle najbłahszego powodu, a czasem nawet i bez powodu. Rozpowszechnionym na przykład zwyczajem jest zakładanie się kilku mężczyzn pomiędzy sobą "jeśli to a to się stanie, rozwiodę się z moją żoną" - i skoro tylko taki mąż zakład przegra, żona chcąc nie chcąc musi wędrować do domu rodziców.

Temu niesłychanemu rozpowszechnieniu rozwodów zawdzięczać należy w znacznej mierze stałe zwiększanie się liczby wyznawców wiary chrześcijańskiej w Egipcie. Wysoki poziom etyki chrześcijańskiej w życiu rodzinnem pociąga ku sobie inteligentniejsze warstwy społeczeństwa egipskiego, a Koran traci coraz więcej zwolenników.

Na ogół jednak biorąc, Egipcjanie (a zwłaszcza Egipcjanki) nie dążą do bezkrytycznego przyswajania sobie dorobku cywilizacyjnego Zachodu w postaci ustaw i kodeksów importowanych żywcem z Europy. Przeciwnie, kobiety egipskie podkreślają nawet bardzo wyraźnie, że takie przenoszenie wzorów obcych na ich grunt rodzimy odbiłoby się fatalnie na życiu Egipcjanki, pozbawiając ją całego szeregu praw, z których dziś korzystać może. Wystarczy tylko rzucić okiem na statuty stowarzyszeń kobiecych w Egipcie, aby stwierdzić, że program ich ideowy stoi czasem w jaskrawej sprzeczności z temi hasłami, które głoszą feministki europejskie lub amerykańskie. Zamiast żądać dla koniety ułatwień w sprawach rozwodowych, Egipcjanki chcą znieść rozwody lub przynajmniej ograniczyć je i utrudnić; zamiast domagać się praw dla dzieci nieślubnych, chcą zapewnić większe prawa dzieciom ślubnym; i nietylko nie uważają sobie za ubliżenie zmianę nazwiska po ślubie, jak niektóre Amerykanki, lecz przeciwnie domagają się, aby im było pozwolonem nosić nazwisko męża!

Nie potrzebują również Egipcjanki domagać się dla kobiety równych praw na polu pracy, czy to umysłowej, czy fizycznej, zwyczaj bowiem miejscowy od dawna daje kobietom te same prawa i te same płace za jednakową pracę. Niema też w tym kraju pola pracy, na którem by już dziś, spotkać nie można było kobiety, - począwszy od dziedziny rzemiosł i pracy ręcznej, a skończywszy na stanowiskach urzędowych. Dużo kobiet pracuje na polu dziennikarskiem, a jedno z  pism kobiecych "l'Egyptienne", drukowane w języku francuskim, wydawane jest wyłącznie przez siły kobiece.

Wzorem Amerykanek, mają już Egipcjanki i swoje "busines-women". Jedna z nich - znana potentatka finansowa - może się poszczycić amerykańskim tytułem "self- made women", gdyż zdobyła swoją fortunę zupełnie samodzielnie, rozpoczynając od... sprzedaży kurcząt na targu!

Z. B.

 

"Kobieta współczesna" 3 kwietnia 1927, nr 1, str. 18-19.


Poprzedni artykuł