Chcę, ale się boję… - czyli dlaczego nie umiem wejść w związek?

Wchodzenie w związek wiąże się z poznawaniem nowych osób oraz pozwalaniem na poznanie nas samych. Na początku pokazujemy się z najkorzystniejszej strony. Mówimy o naszych zaletach i sukcesach. Jeśli o porażkach, to jedynie o tych, które doprowadziły do sukcesu. Jednym słowem stroszymy piórka. Piękne i kolorowe. A to wystarcza na krótko.

Tak jak my bacznie obserwujemy drugą osobę, tak i ona prześwietla nas najdokładniej jak może. Wynika to z prostej przyczyny. Zwyczajnie badamy się wzajemnie, sprawdzamy czy warto poświęcać czas i uwagę drugiej stronie. Czy zyskamy partnera, który odpowiada naszym wartościom, temperamentowi, poglądom. Przekazanie tych wszystkich informacji wymaga sporej otwartości i swobody, a przede wszystkim poczucia własnej wartości i pewności siebie. Posiadania określonej wizji i oczekiwań od drugiej strony.

Nie mówię tu jednak o liście wymagań typu: musi być silny a jednocześnie wrażliwy, musi kochać rodzinę, ale nie może chcieć trójki dzieci, musi uwielbiać psy i sam po nich sprzątać itp. Chodzi o to, aby oczekiwania w stosunku do potencjalnego partnera były przez niego możliwe do spełnienia. Zatem należy przyjąć do wiadomości, że ludzie mają cechy cudowne, ale i te mniej romantyczne też. Już przed pierwszą rozmową przyjmij, że ewentualny partner ma i wady, i zalety. Sama powinnaś ocenić, które jesteś w stanie zaaprobować, a które zmęczą cię po pięciu minutach.

Wiem, że na początku, gdy ludzie są sobą zafascynowani, wydaje im się, że jakaś niedoskonałość jest możliwa do zaakceptowania, ale z czasem, uwierz mi, może doprowadzić cię do szału. Ponadto nasze własne wady u innych przeszkadzają bardziej i dochodzi do zgrzytów i nieporozumień. Poznając nową osobę (nie ma znaczenia, czy to kandydat na partnera, czy zwykła znajomość), zwróć uwagę na to, co ci w niej przeszkadza i jaką reakcję wywołuje w twoim ciele, umyśle i duszy. A potem zastanów się, dlaczego akurat to ci się nie podoba.

Dlaczego nie umiem wejść w związek?

Według moich obserwacji wynika to z podejścia: chcę, ale się boję. Boisz się oceny, bo poczucie wartości jest niskie, bo chcesz spełniać czyjeś oczekiwania lub twoje są tak ogromne, że nikt im nie dorówna. To jest kolejny przykład obawy przed wyjściem ze swojego wyściełanego, wygodnego pudełeczka.

Bywa także tak, że nie szanujemy siebie na tyle, żeby druga osoba nas szanowała i traktowała jak równorzędnego partnera w relacji. Jeśli startujesz z pozycji służalczego pieska, który każdym gestem daje do zrozumienia: „może wykopię ci kość?”, to w żadnym układzie międzyludzkim nie będziesz czuć się dobrze. I dlatego się boisz. Zadzieranie nosa działa podobnie. To jest jednak tylko jedna strona medalu. Pamiętaj, że tak jak ty reagujesz na słowa i zachowania innych, tak oni też odczuwają twój sposób mówienia, zachowania i całą resztę. Ty już masz tę przewagę, że wiesz i umiesz wyciągać wnioski na swoją korzyść. Natomiast druga strona nie.

Lęk jest takim stanem, który zdecydowanie utrudnia wchodzenie w relacje i utrzymanie związku na poziomie partnerskim. Osoba zalękniona zawsze będzie startować z pozycji gorszej, mniej pewnej siebie. Nie będzie wyrażała swojego zdania z obawy, czy nie urazi tym partnera. Zarzuci wszelkie formy swojego doskonalenia się, bo boi się powiedzieć, że tego potrzebuje. Czuje się ciągle zagrożona, zazdrosna o partnera. Uważa, że „złapała Pana Boga za nogi” i już nic lepszego w życiu jej nie spotka.

Już słyszę twój jęk: „Och, to muszę ciągle się pilnować i zastanawiać, co myślę i mówię!”. Nic nie musisz, ewentualnie możesz być świadoma swoich odczuć, myśli i postępowania. Kiedy słyszę: „Chcę, ale się boję”, odczytuję to jako informację, że wcale nie chcesz. Bo co się stanie jak przestaniesz się bać?

Zadanie: Przypomnij sobie jakąś sytuację, w której się bałaś. Czegokolwiek: odezwać, pająków, wysokości, klauna… Co wtedy czułaś? Przypomnij sobie dobrze. A teraz pomyśl jak chciałabyś się czuć w tej sytuacji? Zapisz to.

Obawa to naturalny stan w sytuacji, której nie znasz. A co się stanie, jak spróbujesz ją oswoić? Tak jak Mały Książę oswajał lisa?