Olga Tokarczuk

Kim jest polska Noblistka? - kilka faktów z życia Olgi Tokarczuk, które powinnaś znać (teraz już koniecznie!)

Z dumą powtarzamy pojawiającą się nieustanie od wczoraj w mediach frazę: druga po Wisławie Szymborskiej polska laureatka Literackiego Nobla! Pisarka, eseistka, autorka scenariuszy - m.in. wyreżyserowanego przez Agnieszkę Holland "Pokotu". Laureatka Nagrody Bookera w 2018 roku za powieść "Bieguni", dwukrotna laureatka Nagrody Nike za "Biegunów" (2008) i "Księgi Jakubowe" (2015). Skąd wzięło się zjawisko literackie: Olga Tokarczuk i jaka była jej droga na literacki szczyt?

1. Nadtrojańska wyobraźnia

Olga Tolarczuk urodziła się w 1962 roku (57 lat) w Sulechowie (województwo lubuskie), wychowała w Klenicy, skąd przeniosła się z rodzicami do Kietrza nad Troją. Tam ukończyła liceum i dostała się na warszawską psychologię. Jeszcze jako nastolatka próbowała swoich sił w poezji. W 1979 roku zadebiutowała na łamach pisma "Na przełaj" swoim pierwszym opowiadaniem. Potem na długo zamilkła i do pisania powróciła dopiero po wielu latach.

W czasie studiów opiekowała się osobami z problemami psychicznymi jako wolontariuszka i żywo zainteresowała pracami Junga. Oba fakty miały później znaczący wpływ na jej twórczość. Po studiach pracowała jako pokojówka w londyńskim hotelu. Podczas uroczystej gali w Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie, gdy obierała jedną z najbardziej prestiżowych nagród literackich na świecie, zdradziła, że ma na sobie kolczyki, które kupiła właśnie w tamtym czasie, w 1987 roku w stolicy Wielkiej Brytanii. "Dziś wracam w tych kolczykach jako zdobywczyni nagrody Bookera", mówiła dziennikarzom. Po powrocie do Polski pracowała jako psychoterapeutka we Wrocławiu i Wałbrzychu.

źródło: TVP Info, fot. Beata Zawrzel

2. Pierwsze koty za płoty

Powróciła w wieku 31 lat z powieścią "Podróż ludzi Księgi", która nie została zbyt dobrze przyjęta przez wydawców. Podobnie jak z "Harrym Potterem" Rowling, nikt nie chciał jej wydać. Gdy jednak powieść o XVII-wiecznej podróży z Paryża ku podnóżom Pirenejów została już wydana w oficynie Przedświt, przyznano jej nagrodę.... Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek za debiut. Dwa lata później już bez większch problemów wyszła druga powieść Olgi Tokarczuk "E.E." - tytuł od imion głównej bohaterki powieści, Erny Eltzner. Tym razem czas i miejsce akcji pisarka umieściła w znanym sobie otoczeniu, wczesnym XX-wiecznym Wrocławiu.

Trzecią powieść Tokarczuk, wydaną w 1996 roku, od razu okrzyknięto "szczytowym osiągnięciem nowszej polskiej prozy mitograficznej". "Prawiek i inne czasy" to opowieść o mitycznej wiosce położonej rzekomo w samym środku Polski. Jest ona archetypicznym mikrokosmosem, w którym w pomniejszonej skali można obserwować prawa rządzące wszechświatem. Powieść zdobyła uznanie krytyków nie tylko w Polsce. Po jakimś czasie zaczęto się o niej rozpisywać dużo szerzej. "The Prague Post" oznajmiał, że "Prawiek i inne czasy to znakomite dzieło o rzadko dziś spotykanej randze i głębi", a "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisał: "W tej napisanej z rozmachem powieści Olga Tokarczuk wykorzystuje tradycję magicznego realizmu do kreacji świata, który jest przesiąknięty dawnymi mitami tak samo mocno, jak jest zakorzeniony w teraźniejszości".

3. Poświęcenie literaturze

W momencie gdy Tokarczuk zaczęła być coraz szerzej kojarzona, a jej książki sprzedawane w coraz większych ilościach, pisarka postanowiła w jeszcze większym stopniu oddać się pisaniu. Zrezygnowała z pracy i przeprowadziła do Nowej Rudy. Do momentu powstania jej najbardziej utytułowanej książki "Biegunów", powstało kilka tomów opowiadań, esej oraz powieść "Dom dzienny, dom nocny", którą niektórzy krytycy określili mianem "najambitniejszego projektu prozatorskiego Tokarczuk". Niewątpliwie jest to jedna z najbardziej osobistych opowieści, akcja utowru rozgrywa się bowiem w miejscu, gdzie autorka mieszka, na pograniczu polsko-czeskim, i inspirowana jest opowieścią o średniowiecznej świętej Kummernis (Wilgefortis) - kobiecie, którą Bóg wybawił przed niechcianym małżeństwem, dając jej męską twarz. W czasie, kiedy do ulubinych form literackiego wyrazu Tokarczuk należały opowiadania, została też pomysłodawczynią Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania.

4. "Bieguni" - ten tytuł każdy powinien kojarzyć

Nad tą powieścią Tokarczuk pracowała trzy lata. Wydana została w październiku 2007 roku i od razu uzyskała bardzo duży rozgłos. Powieść została nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS, a także nagrodzona Nagrodą Literacką "Nike" 2008. Zaczęto ją tłumaczyć na różne języki. m.in. angielski. Właśnie to tłumaczenie - angielski tytuł "Flights" (autorka tłumaczenia Jennifer Croft) - zostało nominowane do prestiżowej nagrody Booker Prize, którą Tokarczuk otrzymała wraz z tłumaczką w 2018 roku, zyskując ogromną międzynarodową sławę.

"Bieguni" to studium psychologii podróży. Tytuł książki jest zarazem nazwą dawnej prawosławnej sekty uważającej, iż pozostawanie w jednym miejscu naraża człowieka na ataki Złego, a więc ciągłe przemieszczanie się służy zbawieniu duszy. Sama Tokarczuk w wywiadach wspominała, że większość notatek do tej powieści robiła w czasie podróży. „Ale nie jest to książka o podróży. Nie ma w niej opisów zabytków i miejsc. Nie jest to dziennik podróży ani reportaż. Chciałam raczej przyjrzeć się temu, co to znaczy podróżować, poruszać się, przemieszczać. Jaki to ma sens? Co nam to daje? Co to znaczy” – napisała we wstępie do "Biegunów". 

5. H jak hejt

Od 2015 Olga Tokarczuk organizuje w Nowej Rudzie i okolicach Festiwal Góry Literatury. Pomaga jej w tym Karol Maliszewskiego, Stowarzyszenie Kulturalne „Góra Babel” oraz Gmina Nowa Ruda. W programie festiwalu znajdują się: akcje edukacyjne, debaty, koncerty, panele, pokazy, spotkania, Noworudzkie Spotkania z Poezją, warsztaty: filmowe, kulinarne, literackie; wystawy.

Po "Biegunach" wydała też kolejne powieści, m.in. "Prowadź swój pług przez kości umarłych", dlatego na jej opus magnum fani musieli chwilę poczekać. W 2015 roku ukazały się jednak w końcu "Księgi Jakubowe", nad którymi Tokarczuk pracowała 6 lat. Ponad 900- stronicowa opowieść osnuta wokół postaci Jakuba Franka, XVIII-wiecznego żydowskiego mistyka, zamieszkującego wschodnie rubieże Rzeczpospolitej, który ogłosił się Mesjaszem i dał początek frankizmowi, judaistycznej herezji, wywołała ogólnopolską awanturę.

"Księgi Jakubowe" w reżyserii Eweliny Marciniak wystawił Teatr Powszechny w Warszawie,
premiera miała miejsce 13 maja 2016
źródło: powszechny.com

Powieść nominowana została do Nagrody "Nike", którą w 2015 roku Olga Tokarczuk po raz drugi otrzymała. Po gali wręczenia nagrody autorka wypowiedziała się dla TVP Info, komentując swoją książkę i nagrodę w ten sposób: "Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów".

Po tych słowach w internecie zawrzało. Słowa Tokarczuk wywołały ogromną falę nienawiści, którą pisarka została zalana. Nie warto cytować krążących wtedy po sieci komentarzy, bo zasługują one na wieczne zapomnienie i potępienie, ale trzeba zaznaczyć, że naszej obecnej Noblistce niejednokrotnie grożono nawet śmiercią.

Pozytywnym akcentem wyciszajacym szum wokół "Ksiąg Jakubowych" była zdobyta w rok później kolejna nagroda. Tokarczuk wraz z tłumaczem powieści na język szwedzki, Janem Henrikiem Swahnem, w październiku 2016 roku zostali pierwszymi laureatami Międzynarodowej Nagrody Literackiej Kulturhuset Stadsteatern (czyli Domu Kultury i Teatru Miejskiego) w Sztokholmie.

Najnowsze utwory Olgi Tokarczuk to wydana w 2017 roku "Zagubiona dusza" i rok późniejsze "Opowiadania bizarne".

kampania społeczna

"Wysłałam CV. Nie oddzwaniają, bo jestem kobietą?" - #nieinteresujsię

Wszyscy walczą teraz o swoje prawa. Albo czyjeś. Szczególnie przed wyborami. O prawa imigrantów, środowisk LGBT, zwierząt... Oczywiście, jak to we współczesnej Polsce, poziom dyskusji na te tematy jest żenująco niski. Dlatego tak bardzo cieszą kampanie społeczne realizowane na naprawdę wysokim poziomie. Konkretne i merytoryczne. Które badają problem, diagnozują go, uświadamiają społeczeństwo i przeciwdziałają jego negatywnym skutkom. Jedną z takich tegorocznych kampanii jest akcja GoWoman-#nieinteresujsię!

"Rozmowa dwóch 40-letnich mężczyzn we wrocławskiej kawiarni:

– Widziałeś, Anka wróciła do pracy.

– Ja byłem w szoku, że wróciła. Myślałem, że tym razem już nie wróci. A ta w zaparte wróciła do pracy. Nie wiem tylko po co. Bo zabiera innym etat. Mogliby zatrudnić jakąś laskę, najlepiej blond studentkę.

– Z dużymi… uszami - śmiech - Popracuje trochę i zaraz zajdzie w czwartą ciąże…

– Ostatnio przepracowała ponad rok... może dwa. Ciekawe, ile teraz będzie pracować?

– Dawaj założymy się! Ja stawiam, że do maja poinformuje o kolejnej ciąży. Daje 100 zł!

– Ok, ja mówię, że wytrzyma do września. Zakład?

– Zakład!

Podali sobie dłonie

– Ta Anka tylko rodzi dzieci, ona się tylko do rodzenia nadaje; widziałeś jej du…

Okropny szyderczy śmiech

– Po tylu dzieciach, bym jej palcem nie dotknął, ale z ryja całkiem niezła.

– Ja nie wiem... że szef się na to godzi. Powinna w domu siedzieć przez 15 lat. Gary, pieluchy, kapcie dla męża, w tym jest pewnie dobra.

– Człowieku, kto wie, czyje to są dzieci.

Okropny szyderczy śmiech

– Zaraz pójdzie na zwolnienie, bo dziecko chore, potem kolejne i kolejne. To jakaś chora udawana ambicja. Po co jej praca jak ma 500+.

– Żeby jakaś mega była jeszcze w robocie, a ta wraca i musi się wdrażać... Trzeba ją traktować jak królową, bo “maDka”… Rzygam tym."

To tylko jeden z autentycznych przykładów i historii opisanych na stronie gowoman.pl. Stronie, której pomysłodawczni zapoczątkowała też kampanię społeczną. Pomysł na GoWomen zrodził się w 2017 roku, w którym to seria nieprzyjemnych zdarzeń, zwróciła moją uwagę na problem, o którym mało się mówi – mówi twórczyni kampanii Ewelina Salwuk-Marko.

źródło: gowoman.pl

Problemem tym jest dyskryminacja kobiet ze względu na płeć w miejscu pracy, a dokładnie ze względu na to, do czego jako kobiety jesteśmy uwarunkowane i mamy pełne prawo - do ciąży i macierzyństwa. Pracodawca nie ma prawa wymagać (a może się to objawiać w przeróżny sposób) od kobiety, by zadeklarowała się, że nie zajdzie w ciążę, a tym bardziej nie ma prawa wyciągać z powodu ciąży jakichkolwiek konsekwencji.

Niejednokrotnie tak się jednak dzieje. Okazuje się też, że od jakiegoś czasu plagą stało się pytanie kierowane tylko do kobiet w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej: "Czy ma Pani zamiar zajść w najbliższym czasie w ciążę?". "Bo jeżeli tak, no to cóż, pani cv ląduje w koszu" - choć żaden pracodawca na głos tego nie powie. A nie powie dlatego, że groziłaby mu kara nie niższa niż 3000zł, tak jak mówi o tym art 123. ustawy z dnia 20 kwietnia 2014 roku o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Więc nie powie, ale po cichu tak myśli i zrobi.

Jedna z młodych, wykształconych, nowoczesnych, chcących realizować się na wielu polach kobiet powiedziała dość. I zapoczątkowa kampanię. Kampanię, która ma na celu przede wszystkim dwa zadania. Po pierwsze odpowiedzieć na trzy pytania:

  1. Ile kobiet w Polsce, nie zostaje zatrudnionych ze względu na płeć?
  2. Ile pracodawców obawia się, że zatrudniając kobietę, ta zaraz zajdzie w ciążę?
  3. Ile kobiet ma ogromne umiejętności i doświadczenie zawodowe, a ich CV ląduje w koszu ze względu na obawę pracodawcy o ciążę?

Po drugie pokazać społeczeństwu, że istnieje taki problem dyskryminacji na rynku pracy. "Chcemy dotrzeć do jak największej liczby osób. Pobudzić do refleksji i edukować."

źródło: gowoman.pl

Kampania skierowana jest przede wszystkim do kobiet i pracodawców. Na stronie kampanii widnieje postulat: "Chcemy, aby kobiety zastanowiły się nad swoim życiem i przyszłością, tym samym nabrały pewności siebie, co do realizacji siebie w sferze zawodowej. Kampania kierowana jest do pewnych siebie, przedsiębiorczych, pracowitych kobiet, które chcą realizować się na szczeblach kariery zawodowej. Także do kobiet matek, które chcą podążać ścieżką kariery.

Kampanię kierujemy też do pracodawców, aby nie obawiali się zatrudniać kobiety. Są rewelacyjnymi fachowcami i świetnie się sprawdzają na wysokich stanowiskach."

Kampania powstała już jakiś czas temu, chcemy o niej jednak przypomnieć teraz i wesprzeć ją nie tylko dlatego, że jest tego zdecydowanie godna i warta uwagi, ale również by opowiedzieć się za jej postulatami, które są tak ważne. Paradoksalnie bowiem wielu z nas narzeka na program 500+. Niektórzy przedstwiają ekonomiczne wyliczenia, które mówią o tym, że świadczenie to jest niekorzystne przede wszystkim dla kobiet, że zatrzymuje je w domu, hamuje chęć rozwoju zawodowego. Z drugiej strony jak kobieta może się nie zniechęcić, jeśli usłyszy takiego 40-letniego wymuskanego mężczyznę, który w całym swoim życiu nie miał dylematu pt. "praca a dziecko", żeby siedziała w domu, skoro ma to 500+ i że tylko do "rodzenia dzieci się nadaje".

I po to właśnie ten tekst - żebyście się nie zniechęcały. Chcecie zachodzić w ciąże - zachodźcie! Cieszcie się maluchem, a potem wracajcie do pracy i realizujcie się na obu płaszczyznach. A jeżeli stwierdzicie, że wolicie przez jakiś czas poświęcić się tylko dziecku, że dwie role przez początkowy okres życia dziecka to za dużo, też dobrze! Tylko nie przejmujcie się gadaniem! Albo raczej przejmujcie i zwalczajcie! I pamiętajcie - równie warta i ważna jest kobieta pracująca bez dzieci, jak i pracująca mama, a także kobieta, która wybrała tylko ścieżkę macierzyństwa.

A tamtym Panom, i wszystkim innym, którzy przeprowadzają takie rozmowy jak ta z wrocławskiej kawiarni, życzymy niegroźnego zachłyśnięcia się kawą;p

źródło: gowoman.pl
zazdrosny chłopak zerka dziewczynie w telefon

Żółte oczy zazdrości

Będąc w związku, lubimy, oj lubimy, myśleć, że druga osoba należy wyłącznie do nas. W każdej płaszczyźnie życia. Jak na spacer, to tylko razem, jak po zakupy - też tylko razem, na spotkania ze znajomymi nigdy osobno. Najchętniej do pracy też mamy ochotę pójść razem. Na szczęście rzadko zdarza się wspólna praca. Jeśli nie idziemy razem, to wysyłamy smsy zapewniające o dozgonnej miłości w ilości milion na minutę. A przy okazji sprawdzające, czy partner jest tam, gdzie powiedział, że będzie. Cudowności…

Trochę mi to przypomina Danusię z Krzyżaków krzyczącą: „Mój ci on”. Tylko że ona skórę Zbyszkowi ratowała.

Apeluję do rozsądku. Dajcie tej drugiej osobie złapać oddech. Na początku związku zdecydowanie miło jest być tylko we dwoje. Z czasem jednak wzrasta potrzeba przestrzeni i prywatności. Gdy tego brakuje, zwyczajnie trudno ze sobą wytrzymać.

Czym jest zazdrość?

To chęć kontrolowania. Zazdrosnymi są osoby, które zostały okłamane, nie ufają sobie, mają niską samoocenę, jako dzieci musiały zabiegać o uwagę rodziców. To też obawa przez zranieniem, przed zdradą. Warto pamiętać, że im więcej będzie zazdrości w związku, tym bardziej traci on na zaufaniu. Jeśli druga osoba zechce cię zdradzić, to i tak to zrobi. Dodatkowo w taki sposób, że nawet się nie zorientujesz. Jest też tak, że ludzie zazdrośni, często bezpodstawnie mówią partnerowi, że ten na pewno ich zdradzi albo już zdradził. A on w końcu ulega namowom i właśnie to robi.

Zazdrość dotyczy wszystkich nas. Chcemy, żeby uczucia danej osoby należały wyłącznie do nas. Wszelkie przejawy zainteresowania innymi osobami odbieramy jako powód do zazdrości. Jesteśmy zazdrośni o sukcesy zawodowe swojego partnera. O przyjaźnie i znajomych. O jego zainteresowania.

Jest jeszcze inny rodzaj zazdrości. Nazwałam ją „zdrową zazdrością”. Ma ona miejsce wtedy, gdy służy do wyznaczania granic. Czyli na przykład masz koleżanki i kolegów, z którymi spotykasz się na kawie, na piwie. Ale na całonocną imprezę idziesz z partnerem, a nie koleżanką lub kolegą. Intymny charakter rozmów też rezerwujesz dla partnera, nie dla kolegów. Na zakupy odzieżowe zabierasz partnerkę albo kolegę. To samo dotyczy pań. Zabierasz albo partnera albo koleżankę.

Zasada jest jedna. Najpierw bierzesz pod uwagę swojego partnera, dopiero potem innych.

Dobra, dobra, zazdrość zdrowa i niezdrowa, a kiedy powinna włączyć się czerwona lampka?

Zaczynając przygodę z drugą osobą, zakładasz, że to będzie szczęśliwy związek i będziecie żyli długo i szczęśliwie. Jednakże zdarza się tak, że druga strona, świadomie lub nie, zechce Tobą manipulować. Takie zjawisko określa się jako toksyczny związek. Wiadomo, że na początku w euforii i natłoku emocji, możesz nie wyłapać „dziwnych” zachowań, dlatego mam dla ciebie ściągawkę, na co zwrócić uwagę i kiedy zacząć szukać pomocy:

  • Brak poczucia bezpieczeństwa, bo jesteś poddawana manipulacji, boisz się i czujesz się niepewnie. Zastanów się, czy przy swoim partnerze czujesz się bezpiecznie? Czy są momenty, że się go boisz?
  • Zmieniasz się, bo partner nie akceptuje Twoich zainteresowań, wątpi w Twoje talenty, nie lubi Twoich znajomych, przyjaciół i rodziny. Aż w pewnym momencie odkrywasz, że nie masz bliskich, nie masz zainteresowań, jesteś więźniem we własnym domu. 
  • Partner wymaga od Ciebie składania raportu o tym, co i z kim robisz. Jest zazdrosny o kolegów, koleżanki, czasem o sam fakt wychodzenia do pracy! O sposób ubierania się! Chce kontrolować Twój telefon, e-mail. 
  • Wyśmiewa Twoje niedoskonałości, poniża.

Jeśli zauważysz jakąkolwiek oznakę z wyżej wymienionych, zawijaj się i kończ znajomość.

pracująca matka

"Praca zarobkowa mężatek fatalnie odbija się na stosunkach społeczno-obyczajowych"

Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo ponad stuletnie spory o sprawy kobiece są wciąż aktualne!

W 1934 roku pojawiło się w Polsce czasopismo „Moja Przyjaciółka”, wydawane przez Alfreda Krzyckiego, a później jego żonę Annę. Od 1936 roku istniała także „Kobieta wielkopolska”. Redaktorki nowej prasy kobiecej, odpowiadając na pytania czytelniczek, stały się nowymi autorytetami moralnymi. Doradzając w sprawach takich jak stosunki małżeńskie, wychowanie dzieci, dbanie o higienę, urodę i dom, namawiały kobiety, aby pielęgnowały swoją atrakcyjność i walczyły z oznakami starzenia się, jeśli chcą utrzymać przy sobie mężów.

Świadczyło to o nowym problemie – walce o przedłużenie młodości, a także o zmianie w kwestii obyczajowej: miłość odgrywa teraz istotniejszą rolę niż w przypadku małżeństw zawieranych o jedną generację wcześniej.

Obyczaj

W Polsce okresu międzywojennego główne postulaty ruchu równouprawnienia zostały zrealizowane – kobiety wraz z niepodległością Polski w 1918 roku, uzyskały prawa wyborcze, możliwość studiowania na uniwersytetach i dostęp do większości zawodów. Prężnie działał ruch emancypacyjny, którego znaną przedstawicielką była Irena Krzywicka, związana z pismem „Wiadomości Literackie”. Walczyła ona o zmiany w życiu prywatnym kobiet, m. in. o prawo do ochrony przed niechcianym macierzyństwem, w kwestii małżeństwa była zwolenniczką ustawodawstwa cywilnego i wolnych związków. Poglądy Krzywickiej budziły jednak zgorszenie.

W „Mojej Przyjaciółce” z 1935 roku zamieszczone są informacje na temat kobiecych osiągnięć w sporcie czy nauce, jednak praca zarobkowa mężatek nadal nie była promowana: „(…) taka praca, zmuszająca do zaniedbywania obowiązków macierzyńskich i gospodarczych, fatalnie odbija się na stosunkach społeczno-obyczajowych” . Redaktorka oskarża pracujące kobiety:

Dziewczęta od wczesnych lat zarobkujące (…) odsuwają się od zajęć gospodarskich, zatracając do nich zamiłowanie i później, po wyjściu za mąż wolą zarabiać, a dom pozostawić na łasce służby. Ten stan rzeczy we wszystkich państwach prowadzi do zmniejszenia się przyrostu ludności. Kobiety pracujące nie chcą mieć dzieci, które stają się dla matek zbyt uciążliwe. Matka, pracująca poza domem, nie może należycie dziecka wychowywać (…)

źródło: historiaposzukaj.pl

Uroda

W tym czasie także wszystkie kobiety uważające się za damy zaczynają podkreślać swoją urodę makijażem, który przestaje być zarezerwowany jedynie dla kokietek i przedstawicielek półświatka. W pierwszym numerze „Mojej Przyjaciółki” z 1934 roku autorka artykułu, pisząc o zawartości torebki eleganckiej damy wymienia: lusterko, puderniczkę, róż, ołówek do ust, grzebyk, pudełeczko z przyborami do manicure (nożyczki, pilniczek) i mały rozpylacz napełniony perfumami.

Rozkładówka z miesięcznika ilustrowanego "Przegląd Mody" 1932, R.10, nr 61,
źródło: zbiory Biblioteki Narodowej (Polona) / www.polona.pl

Tego typu pisma niewątpliwie kształtowały gust i styl kobiet, donosząc również o nowinkach z zagranicznych gazet, np.:

Blondynka z niebieskimi oczami nie jest już obecnie modna. (…) Jeden z paryskich dzienników ogłosił ankietę w tym kierunku. Godne uwagi jest, że wszystkie uwielbiane gwiazdy filmowe, jak również premiowane piękności, posiadają przy jasnych włosach ciemne oczy. Blondynka Greta Garbo ma brązowe, Marlena Dietrich przy swoich złotoblond włosach, również jest ciemnooką. Paryski dziennik jest zdania, że nie można w tej dziedzinie ustalić żadnych zasad. Dla zakochanego mężczyzny oczy wybranej kobiety są zawsze najpiękniejsze (…).

źródło: theprestige.ba

Kobiety brały sobie do serca rady z pism, zachwycając się także promowanymi przez nie wizerunkami gwiazd kina. Modne były toczki i małe kapelusiki nie zasłaniające całkiem fryzury, zdjęcia ubranych w nie modelek można znaleźć np. w numerze „Mojej Przyjaciółki” z 1937 roku i w „Kobiecie wielkopolskiej” z tego samego roku.

Reklama w pismach kobiecych

Reklama rozpowszechniła nowe formy konsumpcji, a wraz z nimi nowe wartości i normy. Poprzez promowanie bielizny, letniego wypoczynku czy kosmetyków, przyczyniła się do rozwoju kultu ciała. W polskiej prasie kobiecej reklama pojawiała się coraz częściej: w pierwszym numerze „Mojej Przyjaciółki” z 1934 r. nie ma jej wcale, za to w ostatnim, z 1938 roku, umieszczona jest na każdej stronie.

źródło: cosmeticandhouseholdmuseum.com

Kino już w okresie międzywojennym stanowiło powszechną rozrywkę. Gwiazdy filmowe stały się nowymi idolami, obiektem westchnień zwykłych „śmiertelników” starających się za wszelką cenę do nich upodobnić. Marlena Dietrich i Greta Garbo były blondynkami o falowanych włosach. Taki wizerunek był też promowany we wspomnianym polskim piśmie – przedstawiane na ilustracjach mody i w reklamach modelki mają na ogół jasne, lokowane włosy. Oprócz tego często pojawiają się reklamy preparatów do trwałej ondulacji, możliwej do zastosowania w domu. Nie dziwi zatem, że aby być w zgodzie z modą, kobiety chętnie rozjaśniały i kręciły włosy. „Domowym” sposobem było np. zakręcanie włosów rozgrzanym żelazkiem, które bardzo niszczyło włosy.

źródło: histmag.pl

W „Mojej Przyjaciółce” z 1934 roku czytamy: „Obecnie nie modna już jest chuda sylwetka kobieca, lecz nadmiar tłuszczu jest zgubny”. Dalej autorka zachęca czytelniczki do ćwiczeń i lekkiej diety, podaje także sposoby na zrzucenie wagi. W piśmie promowany jest sport, np. zamieszczono zdjęcie uśmiechniętej narciarki z podpisem: „Sport narciarski daje tyle zadowolenia”. Natomiast w „Kobiecie wielkopolskiej” z 1937 roku napisano: „Niezależnie od rannej gimnastyki i spaceru, współczesna kobieta musi znaleźć w ciągu dnia godzinę czy to na uprawianie sportu (…), czy też na tzw. footing, to jest przechadzkę. Przechadzka ta traktowana być musi jako ćwiczenie fizyczne (…)” .

źródło: histmag.pl
Fleabag

Alkohol, ironia, brytyjski humor - "Fleabag" idealny na październikowe wieczory!

Ekscentryczny, do bólu brytyjski, obsypany nagrodami Emmy. Jeden z najgłośniej komentowanych seriali tego roku w Europie. Idealny na aktualną aurę za oknem, kocyk i kieliszek wina/gorące kakao pod ręką. Fleabag - nie możesz go przegapić!

W klasycznym pojmowaniu narracji oraz koncepcji kina widz jest podglądaczem. Bohaterowie nie zdają sobie sprawy, że są nieustannie podglądani i oceniani przez nas - widzów. Zastanawialiście się kiedyś jakby to było, gdyby główny bohater patrzył z ekranu nie o tyle w Waszym kierunku, ale na Was? Odbierając w pewnym stopniu komfortową pozycję widza, który jest ukryty w sali kinowej lub w zaciszu domowego ekranu. Brytyjska produkcja Fleabag (2016) zupełnie niweluje „czwartą ścianę” i już w pierwszych minutach pierwszego odcinka widz wie, że nie będzie mógł przewidzieć, co wydarzy się dalej.

Emitowany na kanale BBC Three serial Fleabag to dwa sezony przejażdżki roller coasterem. Phoebe Waller-Bridge wcielająca się w główną rolę aktorka, równocześnie odpowiedzialna za scenariusz, podarowała publiczności słodko-gorzki prezent w postaci każdorazowo dopracowanego odcinka, który trwa zaledwie 20 minut. Ten serial to terapia szokowa o życiu każdego z nas. Prowokuje nas do śmiechu i płaczu jednocześnie. Serial otrzymał w tym roku 6 statuetek Emmy (w tym za najlepszy serial komediowy i najlepszą aktorkę w serialu komediowym) oraz zebrał na planie takie niesamowite nazwiska jak: Olivia Colman, Hugh Skinner czy Andrew Scott, który najbardziej kojarzy się z wybitną kreacją Moriartiego w serialu Sherlock.

źródło: amazon.co.uk

To serial ciepły, szczery, który z jednej strony pokazuje absurdy naszej codzienności, a z drugiej przytula i mówi, że każdy tak ma. Fleabag to poczucie humoru, które wprawia w zakłopotanie, jest nieprzeciętnie inteligentne i po prostu bawi, ale stanowi zaledwie maskę dla rozpaczy i beznadziei. Bohaterka bezustannie pozostaje z widzem w kontakcie. Wiemy, co myśli i czuje naprawdę. Mówi do nas z ekranu (nawet w czasie intymnych sytuacji), robi miny czy przesyła porozumiewawcze spojrzenia, dając nam szanse na bycie jej najlepszymi przyjaciółmi.

W skrócie - o czym jest ten serial? Tytułowa Fleabag prowadzi bardzo ekscentryczną kawiarnię, której motywem przewodnim jest świnka morska. Straciła matkę, a jej ojciec zaręczył się ze znienawidzoną przyjaciółką rodziny (w tej roli wspaniała Olivia Colman). Ma idealną siostrę Claire, która jest kobietą sukcesu i chłopaka Harrego, z którym bezustannie się rozstaje. Jest szalona, pije dużo alkoholu i ciągle myśli o seksie. Nie możecie jej nie polubić. Ten serial często przegina i jest niegrzeczny, może nawet ordynarny, ale to właśnie dodaje mu charakteru i sprawia, że ma się ochotę na więcej i więcej. To mozaika o charyzmatycznej bohaterce, złożona z trafnych komentarzy na temat ludzkiej natury i seksualności. Tylko na pierwszy rzut oka serial wydaje się być komediowy, ponieważ tak naprawdę zagląda pod zewnętrzną warstę, pod którą ludzie ukrywają każdego dnia: ból, niepewność, samotność, zagubienie...

To genialna produkacja ze świetnymi postaciami, dialogami, zabawą montażem, dosadnym humorem, ale i z bardzo mocnym przesłaniem. Wyznaję otwarcie, że to jeden z najlepszych seriali, jakie widziałam w przeciągu ostatnich lat i z czystym sumieniem oceniam go na 9/10 gwiazdek.

retro produkty

Retro, vintage, reko - moda przeszłych dekad powraca!

Coraz częściej w Polsce można spotkać się z nazwami „retro“, „vintage“, „reko“ lub „rekonstrukcja“. Sklepy vintage wyrastają jak grzyby po deszczu, powstają filmy i seriale retro, a w sieciówkach znaleźć można coraz więcej stylizacji przypominających lata 50-te, 60-te i 70-te. Powraca także zainteresowanie Modą Polską i naszymi rodzimymi projektantami. Nawet Społem i Łucznik wydały ostatnio serię produktów stylizowanych. Coś musi być na rzeczy! 😉

Zacznijmy jednak od początku i odpowiedzmy sobie na pytania: czym jest vintage? Czym retro? Jaka jest między nimi różnica?

Vintage

Może najpierw słowo „vintage“, bo wydaje się, że ono sprawia najwięcej problemów i budzi najwięcej emocji wśród fascynatów przeszłych dekad. Vintage to określenie wszystkiego, co jest starsze niż 20 lat (czasem spotykam się ze stwierdzeniem, że „prawdziwy vintage“ to rzeczy pochodzące sprzed 50 lat). Są to zatem autentyczne przedmioty, odzież, wyposażenie domu, samochody, które powstały minimum dwadzieścia lat temu i zachowały się do dziś.  Mówiąc o vintage mamy także na myśli antyki. Bądźmy jednak ostrożni, ponieważ: każdy antyk jest vintage, ale nie każdy vintage jest antykiem. Dlaczego tak jest? Bo za antyk uznajemy wszystko, co jest starsze niż 100 lat. Zatem kurtka, która pochodzi z lat 90-tych jest vintage, ale nie jest jeszcze antykiem.

Przykłady przedmiotów vintage - po prawej- i retro - po lewej,
źródło: archiwum autorki

Skomplikowane? To dopiero początek! 😉 Przejdźmy dalej i przyjrzyjmy się różnicy między retro a vintage.

Retro

Słowo „retro“ jest prefiksem, pochodzi z łaciny i oznacza: wstecz lub w przeszłości. Mówiąc o stylu retro mamy na myśli obiekty, które stylizowane są na vintage, ale mogą być współczesne. Dlaczego mogą? Ponieważ sukienka z lat 80-tych stylizowana na lata 40-te jest zarówno retro, jak i vintage.

Przykład stylizacji retro, źródło: Natabo

Dla ułatwienia przyjmuje się jednak, że retro to współczesne przedmioty, które stylizowane są na przeszłe. Istnieje wiele marek, które do tworzenia, np. odzieży, używa starych, kilkudziesięcioletnich wykrojów, a nawet tkanin. Nie można ich jednak nazwać markami vintage, ponieważ tworzą współcześnie.

Kiedy zrozumiemy już te wszystkie pojęcia na horyzoncie pojawia się kolejne: „reko“ lub “rekonstrukcja“.

Reko

Podążając za znaczeniem słowa, możemy domyślić się, że chodzi o rzeczy lub przeszłe wydarzenia, które odtwarzane są współcześnie. W Polsce coraz bardziej popularne stają się grupy rekonstrukcji historycznych, które nie tylko odtwarzają konkretne wydarzenia np. z czasów II wojny światowej, ale także stroje cywilne. W grupach tych ważne jest, żeby stroje były praktycznie identyczne jak te, które można było spotkać w odtwarzanej dekadzie. I tutaj z pomocą przychodzą przedmioty vintage, a jeśli są nieosiągalne, to wtedy retro. Często członkowie sami tworzą swoje stylizacje, bazując na zdjęciach, rycinach, filmach z danej epoki.

źródło: EPSON MFP image

Przygoda z modą z przeszłości

Dobrze, rozumiemy już różnicę między tymi pojęciami, a co w sytuacji, kiedy chcemy zacząć swoją przygodę z modą z przeszłości?

Na szczęście z roku na rok pojawia się coraz więcej wydarzeń, na których możemy się nie tylko ubrać od stóp do głów w vintage i retro, ale także nauczyć się praktycznych umiejętności związanych z modą z przeszłości. Jednym z takich miejsc jest Retro Uniwersytet Holy Bee, którego jestem dumną współzałożycielką.

Podczas tych całorocznych wydarzeń, poza wykładami z ekspertami w temacie, możemy nauczyć się np.: jak wykonać makijaż w stylu retro; jak wykonać retro fryzury; jak dobierać i nosić dodatki; jak pozować w stylu retro/Pin-Up; jak tworzyć letnie rękawiczki na szydełku... czego tylko dusza zapragnie - mamy to 😉 Jeśli chcesz zamienić się w divę ze srebrnego ekranu i uwiecznić to na zdjęciach? Takie metamorfozy to także nasza specjalność.

Poza Retro Uniwersytetem w całej Polsce odbywają się festiwale, na których spotkać można retromaniaków, posłuchać muzyki z winyli, nauczyć się tańczyć swinga lub zasiąść w prawdziwym Cadillacu. Mamy Polish Boogie Festival na Pomorzu, Kustom Konwent we Wrocławiu, American Car Manię w Warszawie albo cykliczne Amcarowe wtorki w Krakowie.

Dostępnych jest także coraz więcej książek w temacie, także polskich autorów jak np. „Polskie piękno“ Karoliny Żebrowskiej, w której to przeczytamy o historii mody w Polsce na przestrzeni ostatnich 100 lat.

źródło: archiwum autorki

Media społecznościowe obfitują w grupy poświęcone przeróżnym dekadom lub generalnie retro. Zdecydowanie każdy znajdzie coś dla siebie i to w formule, która odpowiada mu najbardziej.

Ale dlaczego moda na przeszłość wraca? Zastanawiałyście się? O tym porozmawiamy następnym razem w wywiadach, jakie przeprowadziłam z kobietami z całego świata. Tymczasem retro ma się coraz lepiej i wygląda na to, że jeszcze chwilę z nami zostanie!

jesienne stylizacje ze sp

Najmodniejsza stylizacja na tę jesień? - tylko ze spódnicą midi

90% Polek chodzi w spodniach. Widać to na ulicach, widać to też w szafach, do których zaglądam, pracując jako stylistka. Ty też na pewno zwróciłaś na to uwagę, a może sama nie wyobrażasz sobie założyć spódnicy? Choć może to dla Ciebie nieprawdopodobne, to spódnica może być tak samo wygodna i prosta do stylizacji jak spodnie. Nie wierzysz? Zaraz Ci to udowodnię, bo dziś na warsztat wzięłam spódnice i to spódnice midi, czyli te najtrudniejsze do stylizacji.

Wiodące prym od kilku sezonów solejki, czyli po prostu plisowanki, spędzają sen z powiek wielu kobiet. Jedne je kochają, inne nienawidzą, a pozostałe nie mają pojęcia z czym je łączyć, aby nie wyglądać staro. To jest główny zarzut, jaki stawia się spódnicom midi, mówi się, że postarzają i że są babcine. Po drugiej stronie barykady stoją mocne komplementy. Panuje przekonanie, że długość midi jest elegancka, stylowa, kobieca, a nawet seksowna.

Z czego wynikają te rozbieżności? Otóż to wyłącznie kwestia dobrze dobranej stylizacji. W tym artykule pokażę Ci, jak nosić spódnice midi modnie i z klasą oraz w każdym wieku. Przygotowane przeze mnie stylizacje pochodzą z aktualnych, jesiennych kolekcji, które z łatwością znajdziesz w sklepach. Jesteś gotowa? Zaczynamy!

Na randkę

W pierwszej stylizacji zestawiłam spódnicę midi z luźnym sweterkiem z dekoltem w literę „V”. Plisowanie zawsze będzie lekko poszerzać biodra, dlatego góra ma jasny, przyciągający wzrok kolor i tym samym wyrównuje proporcje sylwetki. Botki na słupku dodają kilka centymetrów, a jasny karmel stapia się z odcieniem skóry, dzięki czemu nie skraca dodatkowo nóg. Dopełnieniem stylizacji jest kuferek w kolorze zgniłej zieleni oraz szal korespondujący ze zwierzęcym printem na spódnicy. W chłodniejsze dni możesz śmiało zastąpić botki kozakami lub założyć czarne botki i czarne rajstopy. Możesz śmiało się nią zainspirować idąc do pracy, na spotkanie, a nawet randkę. Cała stylizacja pochodzi ze sklepu Medicine.

Na sportowo

Moja druga propozycja jest nieco bardziej sportowa. Tym razem połączyłam solejkę z ramoneską i sneakersami, tworząc look, który z pewnością przypadnie do gustu młodszym kobietom. Czerwony golf koresponduje z jasnoróżową spódnicą midi i bordową skórzaną kurtką. Spójną kolorystycznie stylizację dopełnia nerka w metalicznym kolorze. Ta propozycja jest zdecydowanie modowa, niemniej nie brakuje jej kobiecości. Jeśli jesteś jednak zwolenniczką klasyki, to zamień sportowe buty na botki lub kozaki i zrezygnuj z nerki na poczet worka lub modnej shopperki – będzie równie stylowo. Cała stylizacja pochodzi ze sklepu Bershka

Do pracy

Kolejna stylizacja to ukłon w stronę modnych w tym sezonie kolorów. Wariacje żółci i brązów zostały przełamane fioletową listonoszką i botkami w zwierzęcy print. Zestawiłam spódnicę midi w kształcie trapezu z luźnym sweterkiem – typ nietoperza, wyrównując tym samym proporcje sylwetki. Stylizację uzupełniłam pikowaną kurtką typu „puffy”, która dodaje całości modowego charakteru. Zwolenniczkom stylu bardziej klasycznego proponuję założyć płaszcz oraz kozaki, które dodatkowo wydłużą nogi. Zaproponowany przeze mnie look pochodzi ze sklepu Reserved.

Na spotkanie

Ta stylizacja to solejka w wersji niemalże totalnie klasycznej. Niemalże, ponieważ nie byłabym sobą, gdybym nie dodała jakiegoś smaczka, który przełamie iście elegancką konwencję. Biała, plisowana spódnica midi zestawiona z brązowymi kozakamikoszulą spodoba się zwolenniczkom prostej elegancji. Talię podkreśliłam dodatkowo paskiem, który dodaje stylizacji charakteru. Zaproponowałam czerwony, skórzany plecak, który sprawia, że look jest bardziej modowy. Zawsze możesz go wymienić na klasyczną torbę, ale pamiętaj, by nie była „zbyt poważna”, bo dodasz sobie takim połączeniem lat. Stylizacja pochodzi ze sklepu Stradivarius.

Wieczorowo

Kolejna moja propozycja jest zdecydowanie bardziej elegancka i bardziej wieczorowa od pozostałych. Skórzana, ołówkowa spódnica midi zestawiona z botkami z noskiem w szpic mogłaby stać się zbyt wyzywająca. Jednak nie w tym wydaniu, ponieważ zestawiłam ją z miękką w odczuciu bluzką z bufiastymi rękawami, która jest dodatkowo w kolorze delikatnej mięty. Pamiętaj, że ołówkowe spódnice nie poszerzają bioder tak jak solejki, dlatego najlepiej w nich wyglądają panie o kształtnych biodrach. Całą stylizację dopełnia dzienna torba XXL, która sprawia, że look nie jest zbyt wieczorowy. Ta propozycja pochodzi ze sklepu Zara

Kawa ze znajomymi

Na koniec mam dla Ciebie, dla odmiany, sportową stylizację z midi spódnicą ołówkową. Połączenie beżu i neonowej żółci to niezwykle modne w tym sezonie zestawienie kolorystyczne. Dzianinową spódnicę z seksowym rozporkiem połączyłam z T-shirtem i sportową kurtką z kapturem. Całość dopełniają balerinki z noskiem w szpic, które mimo motywu zwierzęcego nie skracają nóg. Tę modową stylizację znajdziesz w sklepie H&M

Mam nadzieję, że przekonałam Cię do noszenia spódnic midi, tych plisowanych, w trapez lub ołówkowych. Żywię również nadzieję graniczącą z pewnością, że udało mi się pokazać, że długość poniżej kolana wcale nie musi postarzać. ☺ Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci udanych stylizacji – ze spódnicą midi w roli głównej.

kobiety lubią turkus

Turkus – jeden z najbardziej kobiecych kolorów. Sprawdź, dlaczego warto się nim otaczać!

Kolor turkusowy kojarzy się przede wszystkim z odcieniem kamienia szlachetnego o tej samej nazwie. Turkus to świeża, intensywna barwa, która łączy w sobie to, co najlepsze w błękicie i zieleni. Przywodzi na myśl letnie niebo, wakacje w tropikach i ciepłe morze. To także jeden z najbardziej kobiecych kolorów. Sprawdź, dlaczego warto stracić dla niego głowę! Kolor turkusowy kojarzy się przede wszystkim z odcieniem kamienia szlachetnego o tej samej nazwie. Turkus to świeża, intensywna barwa, która łączy w sobie to, co najlepsze w błękicie i zieleni. Przywodzi na myśl letnie niebo, wakacje w tropikach i ciepłe morze. To także jeden z najbardziej kobiecych kolorów. Sprawdź, dlaczego warto stracić dla niego głowę!

Kobiety kochają turkus

Czy wiesz, że kobiecy zachwyt nad tym kolorem jest udowodniony naukowo? W badaniu analizującym podejście obu płci do poszczególnych barw potwierdzono, że niebiesko-zielony odcień preferowało więcej kobiet niż mężczyzn. To samo badanie wykazało, że 76% kobiet lubi chłodne kolory, a turkus to połączenie dwóch chłodnych barw – niebieskiego i zielonego . To barwa, która budzi skojarzenia z poczuciem bezpieczeństwa, zaufaniem i lojalnością. We wnętrzach pięknie współgra z naturalnymi materiałami takimi jak drewno. Jeśli chodzi o ubrania, pasuje do każdego typu urody i wydobywa jego atuty. W turkusie wspaniale wygląda zarówno brunetka o śniadej cerze, jak i blondynka lub rudowłosa kobieta o porcelanowej skórze. Turkus świetnie podkreśla również letnią opaleniznę.

Turkus – kamień wyjątkowy jak każda kobieta

Odcień turkusowy nierozerwalnie wiąże się z kamieniem, od którego się wywodzi. To minerał, który naprawdę potrafi zaskoczyć. Dlaczego? Dwa brylanty, dwa rubiny czy dwa szmaragdy mogą się różnić między sobą wielkością i kształtem, jednak poza tym będą jednakowe. Z turkusami jest inaczej. Każdy zawiera w sobie niepowtarzalną symfonię kolorów i jest wyraźnie różny od pozostałych. Co więcej — jeżeli bryłę turkusu podzielimy na dwie części, to każda z nich będzie inna. Te słowa wspaniale oddają charakter turkusu jako kamienia i koloru. Ten niezwykły odcień żyje, jest wyrazisty, niejednolity i nieoczywisty. Łączy w sobie różne właściwości – nadzieję kojarzoną z zielenią i spokój, którego doświadczasz, patrząc na błękit nieba. Czy nie takie właśnie jesteśmy my, kobiety?

W czym tkwi sekret turkusu?

Dlaczego warto otaczać się turkusem we wnętrzach lub wybierać ubrania w tym kolorze? Jean-Gabriel Causse w książce „Niesamowita moc kolorów” zauważa, że jest to barwa bardzo zrównoważona, która łagodzi wzburzenie i pomaga walczyć z depresją. Causse wskazuje też na jego niejednoznaczny charakter. Ani ciepły, ani zimny, albo przeciwnie, ciepły i zimny zarazem - turkus ma wielu zwolenników. Dodatkowo daje wrażenie czystości i higieniczności, więc stanowi świetne rozwiązanie jako akcent w łazienkach czy kuchniach. W przypadku ubrań czy makijażu pomaga natomiast stworzyć świeży look.

Salatino – smak w twoim ulubionym kolorze

Czy wiesz, że turkus może towarzyszyć ci również podczas jedzenia? Salatino to wygodne, zdrowe i pełnowartościowe posiłki, które wpisują się w kobiecą naturę. Nie jest tajemnicą, że jemy oczami, a atrakcyjnie wyglądające dania smakują jeszcze lepiej. Sałatki rybne Salatino w wygodnych opakowaniach w ulubionym kobiecym kolorze to wspaniała okazja, by zrobić sobie chwilę przerwy, pomyśleć o nadmorskich wakacjach i delektować się różnorodnością smaków. Ryby bogate w kwasy omega-3, wartościowe kasze i pełne witamin warzywa to najlepszy przepis na zbilansowany posiłek bez konserwantów.

Źródła:

1. "Color and Gender study" (1964) za: Bear J. H. (2018) “These Are the Colors Women Love Most”, https://www.lifewire.com/what-are-womens-favorite-colors-1077397 (data dostępu: 10.08.2019 r.)
2. Bear J. H. (2018) “These Are the Colors Women Love Most”, https://www.lifewire.com/what-are-womens-favorite-colors-1077397 (data dostępu: 10.08.2019 r.)
3. Blikle A. (2014) „Kompendium turkusowej samoorganizacji”, http://www.moznainaczej.com.pl/Download/Turkus/A.Blikle_Kompendium_turkusowej_samoorganizacji.pdf (data dostępu: 10.08.2019 r.)

uśmiechnięta kobieta

9 rzeczy, które kobieta z klasą powinna zrobić przed 30-tką

30-tka to nie byle jaka data. Dla jednych to czas przejścia, granica między młodością a dojrzałością. Dla innych to czas na pierwszy przystanek, podczas którego można się zastanowić nad już dokonanymi osiągnięciami i przyszłymi sukcesami. W ogólnym mniemaniu to granica, której przekroczenie powoduje, że kobiecie pewnych rzeczy już "nie wypada". Sprawdź, co zrobić przed 30-tką, żeby potem nie żałować, że się tego nie doświadczyło.

1. Znajdź czas tylko dla siebie

Za młodu wszystko szybko, wszystkiego dużo, wszystko na raz. W ferworze walki w szkole, potem na studiach, potem w trakcie pierwszych prac wydaje nam się czasem, że nie mamy już jak i kiedy wygospodarować czasu dla siebie. Tu rodzina, tam znajomi, chłopak, praca, a potem spotkanie ze znajomymi, coś trzeba posprzątać, jakieś zakupy i tak mija 10 lat życia... Błąd! Wydaje nam się, że wszędzie musimy być, wszystko zrobić. A to nieprawda! Lecisz na zajęcia albo po jakieś sprawunki, ale jest piękny słoneczny poranek? Kup poranną gazetę, usiądź w kawiarni, zamów kawę i delektuj się tym, że jesteś młoda, ładna, zdrowa, wyjątkowa. A jeżeli dojdziesz do wniosku, że wcale się tak nie czujesz - wspaniale! Masz przed sobą całe życie, żeby to zmienić. Zacznij od teraz!;)

2. Ucz się języków - im więcej, tym lepiej!

Największym błędem młodości jest nie poświęcanie odpowiedniego czasu na naukę, przede wszystkim języków obcych. Na samą myśl o żmudnym rozwiązywaniu gramatycznych ćwiczeń i uczeniu się słownictwa od razu uciekamy w inne, przyjemniejsze zajęcia. A szkoda, bo młody mózg jest najbardziej chłonny, najszybciej i najwięcej zapamiętuje. Dlatego z nauki języka powinniśmy uczynić samą przyjemność, bo nigdy nie wiadomo, czy portugalski nie przyda nam się do dopięcia ważnego projektu w przyszłej pracy, a chiński do komunikowania się z przystojnym przedstawicielem kontynentu azjatyckiego;p Nie wspominając, że zdecydowanie każde obce słówko uratować nas może w trakcie realizacji punktu numer 3.

3. Podróżuj w szalony sposób

Podróżować powinno się przez całe życie, niemniej sposób podróżowania zmienia się wraz z wiekiem. Wierzcie, wiemy, co mówimy! Przed 30-tką zdecydowanie mniej rzeczy się obawiamy, jesteśmy bardziej spontaniczni, widzimy mniej przeszkód w dążeniu do przygody i celu, bo i za mniej spraw jesteśmy odpowiedzialni, więc to naturalne. Podróżowanie stopem po 30-tce - super sprawa! Spontaniczny wyjazd do Włoch, bo bilety za 60zł - wspaniale! Tylko że nie zawsze będzie nas już potem na to stać: bo partner, bo dzieci, bo praca...

4. Czytaj!

Na to też wydaje się, że nie ma w młodości czasu! A wielka szkoda! Powinnyśmy czytać, na okrągło, cały czas! To niesamowite jak odbiór danej książki czy postrzeganie bohatera zmienia się wraz z wiekiem! Ale jeżeli nie przeczytasz przed 30-tką, nie będziesz miała porównania. O milionie innych zalet czytania nawet nie wspominamy, bo to esej na osobną książkę;D

5. Kup sobie coś pięknego, drogiego i porządnego

Chyba większość dziewczyn (śmiemy domniemywać z obserwacji) myśli przed 30-tką o drogich ciuchach, perfumach, biżuterii jako o czymś na potem, "jak już się dorobię" albo na zasadzie "po co wydać aż tyle na kieckę, jak i tak zaraz albo się zniszczy, albo spierze, albo nawet nie mam w niej gdzie wyjść!". Nie, nie, nie! Właśnie dla samej siebie, dla lepszego samopoczucia warto otulić się droższym zapachem albo mieć na nadgarstku droższą bransoletkę. Od razu w życiu raźniej!

6. Zjedź coś, czego się brzydzisz

Koniecznie! Potem będzie z tym tylko coraz trudniej. Poza tym nasze kubki smakowe się zmieniają. A najintensywniej odczuwamy... no cóż, za młodu;p No i, nie oszukujmy się, po 30-tce trudno znaleźć kompankę, która będzie Ci w tej zwariowanej zabawie wtórowała.

7. Naucz się rozpoznawać i przyrządzać 10 najbardziej znanych drinków na świecie

Im wcześniej się nauczysz, tym lepiej! Ta umiejętność pozostaje na całe życie, przydaje się w każdej sytuacji i... czasem pomaga w mówieniu obcymi językami;D

8. Umów się z kimś, kto Ci się na pierwszy rzut oka nie podoba

Im ktoś starszy, tym podobno bardziej zamknięty na coś, co z gruntu wiadomo, że mu się nie podoba. A szkoda! Nigdy nie wiadomo, może ktoś przy bliższym spotkaniu zdecydowanie zyska w Twoich oczach i... pozostanie w Twoim życiu na dłużej? A jak nie, zawsze warte wspominania doświadczenie;)

9. Po całonocnej imprezie huśtaj się na placu zabaw/plaży ze znajomymi przy wschodzie słońca

Nasz ulubiony punkt. Rekomendujemy robić tak regularnie mniej więcej co 3 lata. Ale po 30-tce ciut trudniej. Trudniej zebrać znajomych, trudniej nie rozpierzchnąć się po domach do rana i... jakoś tak trudniej zmieścić się w huśtawce;D

zaklejone taśmą usta kobiety

Ameryka odbiera kobietom głos

Amerykański rząd wydał dekret, którym skazuje kobiety na milczenie. Mogą wypowiedzieć tylko 100 słów dziennie. Jeśli przekroczą limit, licznik słów zamontowany na nadgarstku każdej z nich zamieni się w paralizator - każde kolejne przekroczenie to coraz mocniejsze porażenie prądem. Każda kobieta traci prawo do wykonywania zawodu. Od teraz ma realizować swoje jedyne powołanie - zajmować się domem i rodziną. Patrz sprzątać, gotować, prać i robić zakupy. Nie można nawet pomagać dziecku w lekcjach, bo przecież nie można do niego mówić. Można na dziecko tylko niemo patrzeć i ewentualnie przytulać, bo kobiety nie mogą też czytać ani pisać. Poza tym dziewczynkom i tak zmieniono program nauczania w szkole. Zamiast matematyki, fizyki i historii literatury mają teraz lekcje pieczenia i szycia.

Rok temu w Ameryce, a w tym roku w Polsce, wydano dystopijną powieść amerykańskiej lingwistki, Christiny Dalcher. Wydarzeniu temu towarzyszyła ogromna kampania marketingowa obracająca się wokół haseł "epoki meetoo" oraz "realistycznej wizji przyszłości". I jedno muszę tej książce przyznać - pod względem marketingowym napisana i wydana została idealnie. Kurs antytrumpowej kampanii w Stanach i antynarodowej (=laickiej, proimigranckiej, feministycznej) narracji w Europie przysporzył książce nie lada zainteresowania i dużej sprzedaży. Jednak czy "Vox" faktycznie na to zasłużył?

Z punktu widzenia klasycznych wyznaczników dobrej powieści - nie jest to książka zła. Fabuła "prawdziwego thrilleru w stylu hollywoodzkim" momentami nawet faktycznie wciąga, akcja jest ciągła, stosunkowo logiczna, a bohaterowie skrojeni są na miarę realnych postaci. Czytelnik bez problemu może utożsamić się z główną postacią "Voxu" - doktor Jean McClellan, która do momentu fundamentalistycznego przewrotu była cenioną specjalistką i naukowcem zajmującym się wynalezieniem leku na afazję Wernickiego.

Nie bez powodu główna bohaterka książki przez lata pracowała nad odnalezieniem leku przeciwko zaburzeniom w powstawaniu mowy i jej artykulacji, teraz bowiem w drodze tragicznego wyjątku powołana zostaje do specjalnego zespołu, który ma za zadanie doprowadzić do tego, by brat prezydenta znów zaczął mu logicznie doradzać i pomógł utrzymać w Stanach konserwatywną dyktaturę. Doktor McClellan godzi się na udział w projekcie dla siebie, córki i miłosnej niespodzianki, która decydować będzie o jej późniejszych wyborach.

Z punktu widzenia gatunku "Vox" określić możemy jako dystopię - negatywną wizję świata w tym przypadku reprezentowaną i narzucaną przez konserwatywnych chrześcijan. Zdaje się, że dla zachodniego świata te antyutopijne pomysły Dalcher są przerażająco skrajne, a na same słowa konserwatyzm, chrześcijaństwo i prawicowy fundamentalizm bohaterka Dalcher dostaje ataku białej gorączki. Fakt, zgodzę się co do tego, że licznik słów rażący prądem jest absolutną przesadą, ograniczeniem podstawowego prawa, odebrania kobietom wolności i godności.

Trzeba jednak zrozumieć, że w założeniu reformatorów jest to jedynie środek w osiągnięciu celu - społeczeństwa opartego na zupełnie innych zasadach niż dotychczas. Stąd inne, chciałoby się rzec, klasyczne elementy propagandy i środki wprowadzania nowej (nowej-starej, bo to nic, czego byśmy z historii już nie znali) ideologii: uczenia w szkołach dziewczynek szycia w ciszy, chłopaków zaś studiowania "książki o niewinnie brzmiącym tytule" Podstawy nowoczesnej filozofii chrześcijańskiej. Stąd "zaopiekowanie się" gejami poprzez wtrącenie ich do więziennych cel i wysłanie "cudzołożnic" na farmy Dakoty Północnej albo na pola kukurydziane Środkowego Zachodu. Wiem, wiem, brzmi to fatalnie, choć muszę się szczerze przyznać, że głośno parsknęłam przy biadoleniu nad "feministkami", kobietami wyzwolonymi i kobietami nauki, którym (pomijając oczywiście elektryczny licznik) nic wielkiego się nie działo - musiały po prostu pracować w polu i - oj, oj straszne - zniszczyć sobie pięknie wypielęgnowane dłonie: " Przechodzą mnie ciarki na myśl o tym, że Lin, drobna kobieta o potężnym mózgu, miałaby harować gołymi rękami, żeby odpokutować swoje grzechy namiętności." No cóż, mnie jakoś nie.

Ale żeby nie było - nie popieram przedstawionych w książce metod "wychowywania" społeczeństwa; nie mówię, że tego, co przez ostatnie stulecie działo się w Polsce, Amerykanie nie są sobie w stanie nawet wyobrazić, dlatego przeraża ich samo wtrącenie do więzienia. Każdy przejaw narzucenia jakiejś swojej wizji społeczeństwa społeczeństwu przy zastosowaniu środków przymusu jest złem. Tylko że... autorka za pomocą swojej głównej bohaterki tak strasznie krytykuje otaczającą nową rzeczywistość... tak bardzo się obrusza na wychowywanie dzieci pod kątem słów z Listu do Koryntian: "głową każdego mężczyzny jest Chrystus, mężczyzna zaś jest głową kobiety, a głową Chrystusa - Bóg" czy z Księgi Tytusa: "Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swoim mężom"... tak bardzo nie zgadza się na przemocowe metody stosowane przez obecną władzę, a co sama robi?

Fabularnie nie zdradzę, żeby nie spoilerować, powiem może tylko tyle, że w imię swoich zasad, w imię takiego porządku, jaki uważa za słuszny, doktor McClellan dopuszcza się dokładnie tego samego przeciwko czemu występuje - spisku i przemocy. Na tym de facto polegała też jej praca przed przewrotem - dla dobra ludzi z afazją Wernickiego i dla dobra nauki poświęcała żywe stworzenia, to znaczy przeprowadzała na nich doświadczenia ze swoim serum. Czyż z etycznego punktu widzenia to nie to samo, to nie takie samo coś za coś - eksperymenty na myszach, królikach, szympansach w zamian za lekarstwo, jak i milczenie kobiet w zamian za wprowadzenie lepszego w mniemaniu reformatorów ładu społecznego? Przecież "to tylko myszy - uspokajała mnie Lin, kiedy pracowałyśmy w naszym laboratorium w Georgetown. - Zastawiałabyś na nie pułapki, gdyby zakradły się do twojej spiżarni, prawda?"

Kiedy pracowała w laboratorium i zaczęła eksperymenty na zwierzętach doktor Jean McClellan wzięła sobie do serca złotą zasadę: nie nadawać imion. "Innymi słowy, nie myśleć o nich jak o żywych istotach, a wyłącznie jak o narzędziu umożliwiającym przejście z punktu A do punktu B". Myślę, że zaskakująco podobnie myślą wszyscy, którzy zabierają się za "zrobienie porządku", "wprowadzenie ładu społecznego", "sprawienie, by żyło się lepiej". Ich metody zaczynają nam jednak przeszkadzać dopiero w momencie, kiedy nie zgadzają się z naszymi albo co gorsza zaczyną nas ograniczać.

"Vox" w pewnym momencie zdecydowanie wytraca impet, a końcówka jest mocno niedopracowana. Zgadzam się z opiniami, które mówiły o zakończeniu, które wygląda tak, jakby sama autorka powieścią się znudziła i chciała ją jak najszybciej zakończyć. Niemniej ogromną zaletą tej książki jest to, że stanowi świetny punkt wyjścia do dyskusji. Dyskusji o naszej, realnej rzeczywistości, o propagandzie, o głupocie i bierności większości, która pozwala na szerzenie się ideologii. Każdej.

"Vox" Chistina Dalcher, wyd. Muza, tłum. Radosław Madejski, data premiery: luty 2019, liczba stron: 416.

para rozmawiająca przy kawie

Zabawa w rozmowę - domyśl się!

Ludzie zostali wyposażeni w przydatną funkcję – mówienie. Jedni mówią dużo, inni mało, z sensem, jeszcze inni nawet jak nie mają o czym mówić, to też o tym opowiedzą. Generalnie mówienie jest jednym ze sposobów porozumiewania się. Stosujemy również inne jak mowa ciała, zapach, ale najszybszym i najbardziej precyzyjnym jest właśnie mowa.

Ludzie mówią... tylko czy to komunikacja? Można wyrzucać z siebie słowa jak z karabinu maszynowego, można je cedzić jak przez sito, tylko czy to jest rozmowa?

Spotkałam się z sytuacją, gdy osoba wyrzucała z siebie słowa pod wpływem złych emocji. Swoją drogą świetna metoda terapeutyczna, która pozwala na wyrzucenie stresu z organizmu. Spotkałam również taką, której zasób wypowiadanego słownictwa ograniczał się do minimum. Wiesz, jakby jechał na słownej rezerwie. W obu przypadkach komunikacja była dla mnie utrudniona.

Osoba wyrzucająca emocje jednak wpływa na innych, bo słowa nie rozpływają się w powietrzu, tylko lecą chaotycznie i opadają tam, gdzie im się pozwoli. Jak ktoś umie się od nich odciąć, to spłyną jak po kaczce. ale jeżeli ktoś nie umie, to zassie jako swoje i jeśli nie umie ich wykrzyczeć, będzie nosił nieswoje kamyczki w plecaku. Natomiast mówiący niewiele też jest trudnym rozmówcą, bo ile można kogoś ciągnąć za język. Tak to wygląda w praktyce.

Zdarzyło mi się kilka razy być w towarzystwie, w którym mówiono po polsku, ale zupełnie nie rozumiałam, co mówią poszczególne osoby. To trochę tak, jakbyś słuchała osoby mówiącej branżowym żargonem. Przyznam, że za pierwszym razem zwątpiłam w mój sposób postrzegania. Później zwyczajnie nie wchodziłam w relacje z takimi osobami.

Cóż, nie jestem w stanie ani nie mam ochoty aż tak dopasowywać się do otoczenia. Nie jestem kameleonem. Jak nie ma chemii, to jej nie ma i już! 

No dobrze, ale czy to, że używamy słów, oznacza, że mówimy zrozumiale? Spotykam ludzi, którzy tak uwielbiają dźwięk swojego głosu i to, co sami mówią, że cała reszta nie ma dla nich znaczenia. Jestem przekonana, że znasz przynajmniej jedną taką osobę. Uważam, że słowa są jedynie narzędziem, które służy rozmowie. A sensem rozmowy jest to, żeby komunikować się jasno i rzeczowo. Zwłaszcza w relacjach międzyludzkich, w związkach. Wyobrażasz sobie, że jesteś z osobą o naturze narcystycznej, mówiącej jedynie o sobie, do siebie tudzież do lustra? Ja nie.

W związku mówisz tak, żeby cię słuchano i słyszano. Głośno i wyraźnie, jasno i klarownie. Mówimy po to, aby zakomunikować o naszych potrzebach, bolączkach, radościach. Opowiadanie o sobie służy też lepszemu poznaniu. To bardzo istotne, zwłaszcza na początku znajomości. W miarę jak dorastamy do bycia parą, rozmawianie ze sobą jest ważniejsze niż oddychanie. Jeśli wyrobimy w sobie nawyk rozmowy, rzeczowej, o rzeczach istotnych, trudnych, drażliwych, a nie służącej zamiataniu pod dywan, to jest duża szansa, że gdy dopadnie was kryzys rozczarowania rzeczywistością, to uda wam się z tego wyjść bez rozlewu krwi.

Niektórzy oczekują jednak, że partner będzie się domyślał o co chodzi. No jasne! Jest wróżką, czarodziejką i czyta w myślach. Może niektórzy tak potrafią, ale uwierz, większość ludzkości tego nie potrafi. Są techniki mówienia w taki sposób, aby ktoś zrobił to, czego oczekujemy i jeszcze był szczęśliwy, że sam na to wpadł, ale mi chodzi o coś zupełnie innego. Jeśli oczekujesz od partnera określonego zachowania, to mu o tym powiedz. Jeśli coś ci się nie podoba, to też to powiedz.

Może być tak, że obawiasz się reakcji drugiej strony, a skoro tak, to lepiej wymienić się poglądami, nawet z krzykiem, i mieć oczyszczoną atmosferę. Nie ma nic gorszego niż niewypowiedziane pretensje i nierozwiązane sprawy. Atmosfera gęstnieje i nie ma czym oddychać. Potem wszystko wybucha bez ostrzeżenia i awantura gotowa. 

No przyznaj, ile razy wydawało ci się, że druga osoba powinna się domyślić, z jakiego powodu masz kiepski nastrój albo czego oczekujesz? Właśnie niedopowiedzenia, brak zwykłej komunikacji w okresie konfrontacji z rzeczywistością mogą doprowadzić do rozpadu związku. Skoro do tej pory nie odważyliście się na prawdziwą rozmowę, to teraz, gdy wszystko jest wyraźniejsze i zauważasz mniej atrakcyjną stronę partnera, nierozwiązane problemy mogą rozbić wasz związek i pryśnie czar miłości.

Zakładam jednak wersję optymistyczną, że mówicie do siebie ze zrozumieniem. Trudności tylko umacniają was w uczuciu. W myśl powiedzenia: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Kolejny etap, w którym budujecie już trwałą relację, będzie tylko potwierdzeniem waszego bycia razem.

A na koniec mam dla Ciebie propozycję. Zabaw się we wróżkę i spróbuj przez jeden dzień odgadywać, czego oczekuje od ciebie partner lub ktoś z bliskiego otoczenia. Zrób notatki.

Jak ci poszło? Co było trudne? Co było łatwe?

kobieta w łóżku

Opowiadanie erotyczne sposobem na samotność?

Samotność bywa dokuczliwa. Osoby żyjące samotnie często narzekają na swój stan. Przyczyn samotności może być wiele. Niektóre kobiety są samotne, gdyż taki jest ich świadomy i dobrowolny wybór, po prostu nie chcą mieć faceta. Inne są samotne, gdyż zostały porzucone. Jeszcze inne nie są w stanie dojrzeć emocjonalnie do tego, aby kogoś poznać i być w związku. Bardzo duży problem z samotnością zazwyczaj mają osoby nieśmiałe. Tacy ludzie rzadko spotykają się z ludźmi, rzadko rozmawiają z płcią przeciwną, toteż ciężko im kogoś poznać.

W czasie samotności człowiek nadal ma takie same potrzeby jak w związku. Potrzebuje bliskości innej osoby, miłości i opieki. Potrzebuje również zaspokajać swoje potrzeby seksualne. Wiele osób stara się je zaspokajać na wiele sposobów. Najlepszy i najciekawszy z nich to zabawy erotyczne z partnerem i seks. Jednak osoby bez drugiej połówki także mogą sobie znakomicie poradzić.

Wiele kobiet lubi czytać opowiadania erotyczne. W internecie możemy znaleźć ich mnóstwo. Jest wiele stron oferujących opowiadania o różnej tematyce, przede wszystkim dla kobiet. Panie zainteresowane tego typu opowiadaniami mogą pozwolić sobie na oddanie się fantazjom, dlatego że teksty obfitują w opisy doznań oraz emocje. Kobiety lubią czytać tego typu opowiadania, aby wyobrazić sobie bliskość partnera oraz przez chwilę nie odczuwać samotności.

Kto czyta opowiadania erotyczne?

Prawdopodobnie większość kobiet miała w życiu kontakt z takimi treściami. Niektóre są wręcz uzależnione od tego typu historyjek. Dla niektórych jest to świetny sposób na spędzenie wolnego czasu. Wiele kobiet także pisze opowiadania erotyczne samodzielnie. Po prostu lubią to robić. Dzięki nim wiele kobiet może odpłynąć w świat fantazji podczas erotycznej lektury. Warto czytać opowiadania z dobrych stron i źródeł, od dobrych autorów, którzy potrafią pisać. Wtedy mamy gwarancję, że czas poświęcony na opowiadania nie będzie zmarnowany.

Warto poznać temat. Opowiadania erotyczne dla kobiet są dzisiaj bardzo popularne. Wiele pań regularnie je czyta i doznaje dzięki nim satysfakcji. A Ty? Jesteś wtajemniczona? Spróbuj! W wolnych chwilach można odpłynąć w świat fantazji i poczuć się wyjątkowo inaczej;)

O nas

Kobieta z klasą to miejsce dla nieidealnych kobiet, które chcą prawdziwie i szczęśliwie żyć, ciesząc się najdrobniejszymi rzeczami. Pokazujemy Wam inspirujące książki, filmy, publikacje i inne „babskie zajęcia', które być może skłonią was do wyjścia, z często pozornej, strefy komfortu i rozpoczęcia życia na własnych warunkach. Bo w życiu nie zawsze chodzi o to by było stabilnie. Ważne żeby żyć prawdziwie i w zgodzie z własnym ja.

Kontakt

Kontakt:
Joanna Wenecka-Golik
kontakt@kobietazklasa.pl
+48 600 326 398

Copyright 2019 WebSystems ©  All Rights Reserved