Obserwuję różnych ludzi, zawodowo i prywatnie, pod kątem decyzyjności i wiążącymi się z nią konsekwencjami. I coraz częściej dochodzę do jednego wniosku. Nieumiejętność robienia czegoś nie wynika z braku predyspozycji i możliwości, kiepskich genów lub niekorzystnego układu gwiazd, ale z obawy przed podjęciem decyzji i jej wynikiem.

Brak partnera

Zastanówmy się na problemem braku partnera. Po pierwsze należy zastanowić się, czy naprawdę chcesz być z kimś. Czy podjęłaś decyzję, że jeśli spotkasz odpowiednią osobę, to akceptujesz ją z dobrodziejstwem inwentarza? Ty dołączasz swój i idziecie przez życie razem. Czy może tylko wydaje Ci się, że chcesz. Wydaje się, czyli co? Otóż karmisz się wyobrażeniami o idealnym partnerze. Snujesz marzenia o cudownym życiu przy jego boku. Rozmyślasz o tym, co razem zrobicie, jak będziecie wspólnie podbijać świat, epatować swoją miłością, płynąć przez życie na fali romantycznych uniesień. Aż sama się rozmarzyłam podczas pisania.

No właśnie, gdzie w tym wszystkim jest równowaga?

Związek, jeszcze zanim się pojawi, powinien mieć ramy. Twoim zadaniem jest się dowiedzieć, jak relacja się zmienia. Bo gwarantuję Ci, że się zmienia i będzie zmieniała. Na początku ludzie zakochani myślą w bardzo wybiórczy sposób i widzą tylko pozytywy. I to jest piękne i potrzebne, jak powietrze do oddychania. Jednakże ten etap mija, raz szybciej, raz wolniej, i pojawia się zwykła rzeczywistość. Wiedza na temat rozwoju związku ułatwi Ci zrozumienie tego, co dzieje się z Tobą i partnerem oraz pozwoli na znalezienie rozwiązań dla ewentualnych trudności. Tak właśnie wygląda podjęcie świadomej decyzji i poniesienie jej konsekwencji. Niektórzy nazywają to również dorosłością.

W związku nikt nie będzie prowadził Cię za rękę. Jesteś odpowiedzialna za to, co robisz i mówisz. Tutaj wymaga się bycia dorosłym mężczyzną lub dorosłą kobietą. Znajomi czy rodzina mogą Ci podpowiedzieć, co zrobić w danej sytuacji, jednakże to Ty jesteś odpowiedzialna za efekty lub ich brak.

Podam Ci przykład z własnego podwórka. Jako młoda matka nie wiedziałam, czy podać dziecku lek, czy nie. Bezradna zapytałam osobę, która mi pomagała przy dziecku, a ona odpowiedziała, że sama muszę zdecydować. Wtedy dotarło do mnie, że to ja będę ponosiła konsekwencję swojej decyzji. Biorę w tym momencie odpowiedzialność za życie dziecka i swoje. Poważna sprawa.

To samo dotyczy decyzyjności w związku. Bierzesz odpowiedzialność za życie swoje i drugiej osoby. Jak się popsuje, to słabego ogniwa szukasz w Waszej relacji, a nie u sąsiada. Nawet jeśli sąsiad ma w tym swój udział. Podjęcie decyzji zwyczajnie zobowiązuje.

Samo słowo odpowiedzialność może kojarzyć się z czymś ciężkim, tak ważnym, że, myśląc o niej, nie możesz złapać powietrza z przejęcia. I w połowie masz rację. Jest to temat ważny. I istotnym jest, abyś chciała podjąć wyzwanie bycia odpowiedzialnym. Odpowiedzialność za to, co robimy z własnym życiem, w związku, w relacjach międzyludzkich, uwalnia nas od poczucia winy, że coś nam nie wyszło. W myśl powiedzenia, że nie popełnia błędów ten, co nic nie robi. Męczenie się poczuciem winy wcale nie czyni Cię lepszym człowiekiem. Wręcz przeciwnie, w ten sposób nie możesz się rozwijać.

Czyja to więc wina, że nie ma wina?

„Temu, komu przypisujesz winę, temu oddajesz władzę nad swoim życiem…”

Jak doskonale już zauważyłaś, za wszelkie niepowodzenia i brak sukcesów, za zły nastrój i kiepskiego partnera obwiniane jest coś lub ktoś. Musi się znaleźć kozioł ofiarny, który spalony na stosie uwolni od najgorszego zła, jakie człowieka spotyka.  A jeśli kozioł był bogu ducha winien i nie sprawi, że Twoje życie będzie lepsze? Powiem więcej. Kozioł nie wiedział, po jaką cholerę został spalony.

O co chodzi z tą winą i oddawaniem władzy nad życiem? Na początek opowiem Ci historię jednej z klientek.

Kobieta po trzydziestce, nazwijmy ją Zofia. Kiedy się poznałyśmy, rozpoczęła spory projekt, który wymagał dużego zaangażowania. Od samego początku stawało jej „coś” na drodze i przeszkadzało realizować zadanie. Najpierw było zbyt mało czasu, bo miała dzieci i zajmowanie się nimi było mocno absorbujące. Potem osoba, która miała jej pomagać przy dzieciach, nie robiła tego, co obiecała. To spowodowało, że projektu nie realizowała. Do tego doszedł brak zrozumienia i wsparcia ze strony partnera.

Okazało się, że klientka utknęła, a nawet nie miała szansy dobrze zacząć pracy, bo oddała swoją moc decyzyjną. Najpierw opiekunce dzieci, bo nie potrafiła wyjaśnić, czego tak naprawdę oczekuje i sądziła, że ta się domyśli. Potem partnerowi, bo wszelkie decyzje konsultowała z nim. Na podstawie jego zadowolenia lub jego braku podejmowała kolejne kroki, zamiast przegadać temat z kimś, kto już robił podobny projekt. O brak sukcesów obwiniała oczywiście obie wspomniane osoby. Klientka dbała o emocje i uczucia innych, natomiast nie zadbała o to, czego sama potrzebowała. O czas na pracę. Została niewolnikiem gustu partnera i „domyślania się” opiekunki. Tak naprawdę nie potrafiła wziąć na siebie odpowiedzialności. Za wychowanie dzieci, pracę i relacje z partnerem.

Jeśli obwiniasz więc coś lub kogoś o brak sukcesu, to znaczy, że zależysz od tego czegoś lub kogoś. Jesteś emocjonalnym niewolnikiem. I nie masz możliwości działać tak, jak chcesz i podejmować własnych decyzji. Zauważ, że analogicznie wygląda to przy poszukiwaniach miłości lub utrzymaniu związku. Jeśli za brak powodzenia obwiniasz swój wygląd, to znaczy, że krzywe nogi lub garbaty nos mają więcej do powiedzenia niż Ty! Jeśli za kiepskie relacje w związku obwiniasz teściową, to zastanów się, z kim wzięłaś ślub? 

Zobacz jak łatwo można oddać władzę nad sobą byle czemu i byle komu.

W tym miejscu zastanów się nad pytaniem: „Za co bierzesz odpowiedzialność w relacji z drugą osobą?”. A jeśli jeszcze tego nie umiesz, to zadzwoń. Sprawdzimy, czy będę mogła Ci pomóc.