Uważana za jedną z najciekawszych kobiet XX wieku. Porównywana do Gandhiego. W młodości doświadczyła aborcji i małżeństwa-pomyłki. By zrozumieć, czym jest głód i bezdomność, żywiła się tylko solonymi orzeszkami i pomieszkiwała na lodowatym poddaszu. Najpierw obracała się w kręgu artystycznej bohemy, potem żarliwie zaczęła należeć do Boga.

Młoda i gniewna

Urodziła się 8 listopada 1897 roku w Brooklynie (Nowy Jork) w stosunkowo zamożnej rodzinie protestanckiej. Była trzecim z piątki dzieci Johna i Grace. W wieku 16 lat skończyła liceum i otrzymała stypendium na Uniwerytecie w Illinois. Zaczęła wtedy swoją dziennikarską działalność. Wstąpiła do Partii Socjalistycznej. Wyznawała pogląd, że religia to opium dla ludu. Zniechęcała ją hipokryzja i materializm wielu ludzi uważających się za dobrych chrześcijan.

W 1916 roku porzuciła edukację i wróciła do rodzinnego miasta. Zafascynowana życiem najbiedniejszych, obsesyjnie przemierzała najgorsze dzielnice Nowego Jorku, by przyglądać się życiu bezdomnych, głodnych i chorych. Została zatrudniona w socjalistycznej gazecie "New York Call" jako reporterka. Z czasem zaczęła też pisywać do magazynów feministycznych The Masses i The Liberator o socjalizmie i feminizmie. Była gorącą zwolenniczką prawa wyborczego kobiet, które czynnie manifestowała. Jej kariera zaczęła nabierać tempa. Dla dziennika "The Call" przeprowadziła nawet wywiad z Lwem Trockim!

W 1917 roku Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny. Jako zdeklarowana pacyfistka Dorothy nie mogła odpuścić i tej kwestii. Wraz z innymi sufrażystkami, które swoją kampanię na rzecz uzyskania przez kobiety praw wyborczych nazwały Silent Sentinels, zaczęła pikietować pod Białym Domem. Kobiety zostały aresztowane i skazane na 30 dni. Dorothy odsiedziała 15 dni, podczas których zdążyła jeszcze wziąć udział w strajku głodowym. Nowojorskie feministki chciały w ten sposób uzyskać status więźni politycznych. Zarzucono im, że jako kobiety oczywiście tylko mówią zamiast naprawdę pracować na rzecz innych. Dorothy do tego stopnia oburzyła się tego rodzaju pomówiniami, że zaraz po wyjściu z aresztu zatrudniła się w szpitalu.

źródło: thoughtco.com

Zawirowania

Ta decyzja doprowadziła ją do trudnych doświadczeń i wyborów. W szpitalu poznała bowiem Lionela Moisego, uroczego awanturnika, swojego pierwszego kochanka, w którym zakochała się równie żarliwie jak w komunizmie. Zaszła w ciążę. Bała się, że Lionel ją zostawi. Mówi się, że to za jego namową w końcu dokonała aborcji. Zostawił ją zaraz po zabiegu. Stać go było tylko na pożegnalny list. Paradoksalnie, ten wielki ideowiec, który twierdził, że "idea doskonałej miłości wyklucza posiadanie dzieci", życzył jej, by wyszła za mąż za jakiegoś bogacza. Dokładnie tak zrobiła.

W 1921 roku wyszła za mąż za zamożego wydawcę, Berkeleya Tobey’a, z którym wyjechała do Europy. Nie było to jednak szczęśliwe małżeństwo. Dorothy zakończyła je po roku. Po powrocie poznała Forstera Battinghama, biologa, kolejnego szalonego idealistę, który instytucję rodziny uważał za przeżytek. W 1924 roku zamieszkała z nim z jego rustykalnym domku na plaży w Staten Island. Tam zaczęła się modlić i uprawiać rosarium, w którym miała figurę Matki Boskiej. W wieku 30 lat zaszła w kolejną ciążę. Urodziła córkę, Tamar, którą ochrzciła. Sama przyjęła chrzest w 1927 roku. Forster, zatwardziały ateista, nie mógł pogodzić się z tym, że dla Dorothy wiara katolicka zaczęła stawać się czymś fundamentalnym w codziennym życiu. Para rozstała się, jednak dla Dorothy nie był to już taki cios jak za pierwszym razem.

Nawracanie siebie i innych

Powróciła do dokładnie takich samych aktywności jak za czasów młodości, tylko że tym razem protestowała, pisała i agitowała na rzecz katolicyzmu. Oddała się swojej wierze w tak samo gorliwy sposób jak wcześniej feminizmowi i komunizmowi. Do końca życia codziennie uczęszczała we Mszy Świętej. W soboty brała udział w adoracji i nabożeństwie dziękczynnym. W każdej wolnej chwili rozważała Pismo Święte. Szczególnie lubiła lektury pism św. Teresy z Avili. Katolicyzm wiązał się dla niej z aktywnym działaniem. Dlatego nie mogła pogodzić się z tym, że podczas szalejącego Wielkiego Kryzysu Kościół nie spełniał swojego ewangelicznego zadania.

Na szczęście zrządzeniem losu poznała emigranta z Francji, Petera Maurina, samouka, wizjonera i filozofa. Obydwoje mówili potem, że modlili się o znalezienie bratniej duszy i trafili na siebie. Założyli wspólnie miesięcznik, "The Catholic Worker" (Katolicki Robotnik), którego pierwszy numer ukazał się 1 maja 1933 roku w nakładzie 2,5 tysiąca egzemplarzy po cencie za sztukę.

źródło: Universty of Michigan Library Digital Collections

Pismo zaczęło cieszyć się uzananiem i poczytnością, dlatego że nie był to zwykły katolicki miesięcznik. Obok tekstów piętnujących wyzyskujący robotników kapitalizm drukowano na przykład wiersze prześmiewające bogactwo biskupów. Wokół pisma zaczęli gromadzić się wolontariusze. Zalążkiem zapoczątkowanego chwilę później ruchu społecznego o tej samej nazwie jak gazeta, było mieszkanie Dorothy przy Piętnastej Ulicy. Organizowano tam wieczorne modlitwy, kolacje dla bezdomnych oraz dyskusje filozoficzne. W przeddzień wybuchu II wojny światowej "The Catholic Worker" sprzedawał się w 150 tysiącach egzemplarzy, a w 1937 r. dom Doroty w Nowym Jorku wydawał obiady dla 400 osób dziennie!

W stronę świętości

Dorothy nieprzerwanie pisała i brała udział w protestach przeciw wojnom, za co w latach 1917-1973 wielokrotnie trafiała do więzienia.Organizowała demonstracje przeciw prześladowaniom Żydów w hitlerowskich Niemczech i nawoływała, by Ameryka przyjmowała uchodźców, co było poglądem zdecydowanie niepopoluarnym i przysporzyło jej wiele problemów. W latach 50-tych trafiła do więzienia za ignorowanie ćwiczeń na wypadek ataku atomowego, a w latach 60-tych wystąpiła przeciw wojnie w Wietnamie. Organizowała demonstracje przeciw interwencji w Indochinach i w czasie II soboru watykańskiego głodowała z grupą kobiet w intencji potępienia przez sobór wszelkiej wojny.

Do organizowanej i zarządzanej przez nią wspólnoty zaczęły napływać dary. Dzięki nim otwierano coraz to nowe domy pomocy ubogim i głodującym. Pod koniec lat 30-tych w całych Stanach było już ponad trzydzieści takich ośrodkόw. Dzisiaj jest ich 130 i kilka w innych krajach. Wraz z Peterem odważyła się na kolejny krok, po domach pomocy zaczęła organizować samowystarczalne farmy na amerykańskich wsiach.

Peter Maurin podczas prac na farmie św. Izydora w Aitkin, w Minnesocie w 1941 roku.
źródło: Courtesy of the Department of Special Collections and University Archives, Marquette University Libraries, fot. Mary Humphrey

W listopadzie 1965 roku doszło do największej tragedii w historii jej ruchu. Podczas jednego z protestów grupa współpracowników Day paliła karty powołania do wojska. Ktoś w tłumie nagle zakrzyknął: „Spalcie siebie, a nie karty!”. Nie wiadomo, czy Roger LaPorte, członek wspólnoty, uznał to za wyzwanie czy współnotowe zawezwanie do czynu. Oblał się benzyną i podpalił. Zmarł w szpitalu.

Dorothy Day dobrze znała się z Matką Teresą, ale miała też wielu wrogów i przeciwników. Jako feministka nigdy nie zyskała sympatii radykalnych feministek. Niektóre grupy katolików potępiały ją za bezkompromisowy pacyfizm i niezbyt lubiły za podkreślanie wagi dobrowolnego ubóstwa. Jeszcze w latach 30-tych stała się osobistym wrogiem wpływowego kaznodziei, ojca Charlesa Coughlina.

Zmarła 29 listopada 1980 roku. Swoje życie opisała w powieści "The Eleventh Virgin" (Jedenasta dziewica), którą wydała drukiem w 1924 roku, i w której szczególnie podkreślała, że aborcja odcisnęła duże piętno na jej życiu.

“Myślałam,że jestem wolną i wyemancypowaną młodą kobietą i odkryłam,że wcale tak nie jest. Wolność to modna kreacja, pułapka, w którą my kobiety staramy się schwytać mężczyznę na którym nam zależy”.