Partner ogranicza Twoje plany. Chce, abyś była tylko kurą domową. Wydziela Ci pieniądze. Ośmiesza wśród znajomych. Jest dla ciebie kochający na zewnątrz, a w domu traktuje jak popychadło. Nie liczy się z Twoim zdaniem. Stosuje przemoc fizyczną lub psychiczną. Albo obie naraz. Słucha rad mamusi. Ma beznadziejne zasady odnośnie wychowywania dzieci. Wydaje bez uzgodnienia Wasze wspólne pieniądze. Z jednej strony mówi, że kocha, a za chwilę twierdzi, że rujnujesz mu życie. Za dużo pije. Nie ma dla ciebie czasu, woli go spędzać ze znajomymi.

Nie wyrzucasz go, bo macie dzieci, kredyt. Nie masz odwagi zacząć żyć bez niego. Straszy cię, że się zabije, gdy odejdziesz. Obawiasz się, co powiedzą inni: rodzina, sąsiedzi. Poświęcasz się, aby dzieci miały oboje rodziców. W Twojej rodzinie nie było rozwodów, to i Ty się z nim nie rozstaniesz.

„Rzucić papierami” można zawsze. Jednak jest to problem innej natury. Czy tak naprawdę chcesz się pozbyć ze swego życia człowieka, który je rujnuje? Czy może jednak chcesz widzieć pozytywny aspekt tego, że Cię poniża? Wyobraź sobie, że wszystko zależy od tego, na co komu pozwalasz.

Zanim jednak ostatecznie wyrzucisz partnera za drzwi, warto przyjrzeć się temu, co dzieje się w związku. Jeśli partner Cię bije, to może warto nauczyć się technik samoobrony i następnym razem odpłacić pięknym za nadobne. Jeśli się nie otrząśnie i nadal będzie to robił, każ mu odejść!

Jeśli wydaje za dużo pieniędzy, należy zmniejszyć budżet. Ograniczyć dostęp do konta. Rozliczać z każdej złotówki. Albo otworzyć wino. Usiąść i spokojnie pogadać, ustalić ile i na co wydajecie bez uzgadniania, a jaką kwotę trzeba wspólnie zaakceptować. Jeśli to nie zadziała – wyrzucić, niech sobie radzi samodzielnie.

Jeśli cię nie szanuje, ośmiesza, zwłaszcza w obecności innych osób, zapisz się na krótki kurs aktorstwa i naucz się „robić sceny”. Przy najbliższej okazji zrewanżuj się tym samym. Kulturalnie powiedz, że ma kiepskie wyniki w seksie albo zasmarkany nos wyciera w rękaw, jak nikt nie widzi. Jeśli nie dotrze do niego, że jest skończonym gburem, i nie zmieni swojego zachowania, wyrzuć. Po co Ci w domu ktoś, kto tylko zabiera powietrze?

Jeśli uważa, że tylko mamusia chce dla niego dobrze, to pole do popisu jest niewielkie. Trzeba by unicestwić rodzica, a przecież nie masz w ogródku miejsca na zakopanie ciała. Trudno jest dogadać się z osobą, która niekoniecznie Cię popiera. Dla przypomnienia: teść, a zwłaszcza teściowa nigdy nie będzie po Twojej stronie. Nigdy! Tak naprawdę, jeśli postępowanie partnera jest uzależnione od zdania rodzica a nie własnego, to nie ma szans na porozumienie. Możesz namówić partnera do samodzielnego podejmowania decyzji, pokazując, że są dobre i je szanujesz. Należy pamiętać, że osoby niepotrafiące odciąć pępowiny, nie chcą się usamodzielnić. A bez tego nie uda się żaden związek. Wyrzuć i nie miej skrupułów.

Jeśli partner nadużywa alkoholu, papierosów, narkotyków, jest uzależniony od gier komputerowych, pornografii lub pracy, to zawsze będziesz na drugim miejscu. Zawsze. Ponadto będziesz winna tego, że partner tkwi w nałogu. Uzależnieni uważają, że wcale nie są uzależnieni. To otoczenie wmawia im, że mają problem. Oni wszystko kontrolują i w każdej chwili mogą to przerwać.

Tak… Dobry żart…

Dowiesz się jeszcze, że to dla Ciebie to wszystko. A Ty tego nie doceniasz, niewdzięczna…

Będąc z osobą uzależnioną, również potrzebujesz pomocy. Nawet bardziej niż partner. Ty będziesz zmuszona pilnować, aby chodził na terapię, aby ograniczał nałóg. Będziesz cerberem, który pilnuje przejścia na ciemną stronę mocy. Dać temu radę może osoba, która ma na to siłę i sama jest poukładana. Pytanie tylko, czy odpowiada Ci bycie przez całe życie terapeutą swojego partnera.

Tak, tak. Nie zostawia się bliskich w potrzebie. Pewnie, że nie. Chodzi o to, jaki ten związek ma być. Czy jesteście dla siebie partnerami, czy tylko jedna osoba ciągnie całość?

Jeśli partner nie wykazuje odrobiny dobrej woli, chęci i nie przyznaje się przed sobą, że jest uzależniony, należy się go pozbyć. Możesz pomagać, jeśli masz ochotę. Ale wyrzuć ze swojego świata i nie wierz, że dla Ciebie się zmieni.

Jeśli się zmieni i będzie to trwała zmiana, możesz wziąć jego kandydaturę pod uwagę. Nigdy odwrotnie!

Zanim się poznaliście, miałaś fantastyczne plany na swoje życie. Będziesz podróżować, pisać książki, chodzić do kina, imprezować, poznawać ciekawych ludzi, oglądać wystawy… Będziesz cieszyć się życiem! Nagle okazało się, że Twoje życie, po wspólnym zamieszkaniu, ogranicza się do metrażu mieszkania. Najciekawsze jest to, że nie dowiadujesz się o tym nagle. Proces „udomowienia” jest czasochłonny. I nim się spostrzeżesz, snujesz się po domu w przydeptanych kapciach, poplamionej koszuli i z brudnymi włosami… A najważniejszym wyzwaniem staje się np. posprzątać albo ogarnąć dzieci. Podróżujesz do sklepu. Książki widziałaś ostatnio w księgarni albo u dzieci podczas odrabiania lekcji, a kino masz w domu… Z ciekawych ludzi pozostają znajomi, z którymi czasem porozmawiasz kilka minut przez telefon.

Jeśli widzisz, że Twój świat wygląda podobnie i nijak się ma do dawnych planów, to coś nie gra. Dałaś się wkręcić w nie swoje życie. Chyba że ono Ci odpowiada, to nie mam nic do dodania. Jeśli jednak czujesz, że Cię przytłacza, to uciekaj z tej wersji, nim będzie za późno! Tutaj nie musisz wyrzucać kogoś. Tutaj sama możesz się wyrzucić z kiepskiego życia.