Podczas zajęć z umiejętności interpersonalnych jeden ze studentów zainicjował dyskusję na temat zasad dobrego wychowania. Impulsem do rozmowy była dość typowa współcześnie sytuacja, jaką zaobserwował w metrze: starsza kobieta stała, podczas gdy młody chłopak siedział i udawał, że śpi.  

Student przede wszystkim zapytał, czy kobieta mogła w tych okolicznościach zwrócić siedzącemu uwagę. Odpowiedziałam, że mogła, ale sama w ten sposób naraziłaby się na niegrzeczność. Zamiast zwracać uwagę, lepiej gdyby poprosiła któregoś z siedzących pasażerów o ustąpienie miejsca. Należałoby to jednak zrobić bez wyrzutu i karcącego tonu.

Młodzi pasażerowie nie są chętni do ustępowania miejsc. Sprytnie znajdują uzasadnienia, usprawiedliwienia dla swojej wygody i braku dobrych manier: niewyspanie, zmęczenie. Twierdzą też, że płacąc za przejazd, mogą na równych prawach ze starszymi korzystać z tych samych wygód. Pielęgnują przy tym niechęć do osób, którym powinni ustąpić. Czasem robią sobie kpiny ze starszych kobiet, wyszukując zabawne określenia dla bohaterek różnych zachowań w środkach komunikacji miejskiej. I tak na przykład „miotaczki” to te, które z daleka rzucają torbą na dostrzeżone miejsce, „siatkarki” to kobiety, które kładą swoje zakupy na kolanach siedzących pasażerów. Są jeszcze „lekkoatletki” - starsze panie, które biegną do autobusu, a potem udają, że są umierające. To straszne, żeby starsze kobiety musiały uciekać się do takich sztuczek, żeby ktoś się zlitował i wstał. Wstyd!

Wiele osób uważa, że nie można twierdzić, że nieustępowanie miejsc osobom uprzywilejowanym to brak kultury. Przecież bywają też poważne problemy zdrowotne u młodych, które nie pozwalają im stać w czasie jazdy. Skąd więc wiadomo, czy chłopiec z metra mimo wszystko nie był dżentelmenem?

Niestety można bez wahania stwierdzić, że nie był dobrze wychowany. Jeśli nawet miał problemy ze zdrowiem, powinien był się zwrócić do stojącej obok kobiety i powiedzieć: „Przepraszam panią najmocniej; wiem, że powinienem ustąpić, ale niestety jestem chory”. Dobrze wychowany człowiek wie, co zrobić czy powiedzieć w takiej sytuacji. Podkreślam dobrze wychowany…

I tu nasuwa się kolejne pytanie: kto wychował takie pokolenie, które nie wie, czym są przywileje, co to kurtuazja, szacunek, uprzejmość, wytrwałość, pracowitość, chęć niesienia pomocy. To jest jedna sprawa.

Ale pozostaje jeszcze kwestia sprawności fizycznej. Jak ma wytrzymać na stojąco młodzieniec, którego matka we wszystkim go wyręcza. Jak ma być sprawny chłopak, który godzinami siedzi ze smartfonem w ręku, oglądając filmiki. Jeśli nawet ktoś z rodziców spróbuje ukrócić to marnowanie czasu, często nie jest w stanie zaproponować dziecku innego zajęcia. A samo dziecko ogłupione przez papkę sączącą się z YouTube’a również nie ma pomysłów na spędzenie wolnego czasu. Nie umówi się z kolegami na boisku, bo koledzy robią dokładnie to samo, czyli leżą ze smartfonami na kanapie. Jak więc mają utrzymać stojącą pozycję – i to jeszcze w jadącym pojeździe?

Dawniej nie było takich zabawek, więc dzieci całymi dniami goniły po podwórku, grały w piłkę nożną, w berka, w chowanego; dziewczynki skakały na skakance, chłopcy wchodzili na drzewa. Byli wysportowani.

W tamtych czasach nie do pomyślenia było, żeby kobieta – nawet młoda – stała, podczas gdy chłopak czy mężczyzna siedział. Nie tylko w autobusach czy tramwajach. Takie były zasady. Były i dalej są, z tą tylko różnicą, że teraz mało kto zaprząta sobie nimi głowę. A szkoda.

Teraz starsze pokolenie jeszcze wytrzyma na stojąco, bo jest zahartowane. Ale co zrobią dzisiejsi młodzi, których kiedyś dosięgnie starość?

dr Irena Kamińska-Radomska